Gdybyśmy nie żyli w państwie rządzonym przez plemię platformersów, które toczy odwieczną wojnę ze szczepem PiS-owców, sprawa SKOK-ów może zostałaby wyjaśniona z korzyścią dla dobra publicznego. Jest jednak inaczej. Zgodnie z zasadą, że w tym konflikcie jeńców się nie bierze, ostatnią ofiarą stała się neutralna wcześniej Komisja Nadzoru Finansowego. Dla PO atak na senatora Grzegorza Biereckiego jest tylko jednym z elementów ogólnej strategii, która ma przynieść zwycięstwo w wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Z Biereckiego trzeba zrobić malwersanta i złodzieja, potem powiązać go z Andrzejem Dudą i całym PiS. Wtedy zwycięstwo samo wyląduje w kieszeni.
Dlatego całkiem przypadkowo list Andrzeja Jakubiaka, szefa KNF, dotyczący możliwych nieprawidłowości w zarządzaniu SKOK-ami pojawił się akurat na dwa miesiące przed wyborami prezydenta. Dlatego dziwnym trafem, mimo że nie zawierał on zarzutu złamania prawa, został przedstawiony w taki sposób, jakby faktycznie prawo zostało złamane. Dlatego zamiast złożenia zawiadomienia do prokuratury list trafił do pani premier, marszałka Sejmu, ABW i CBA, po drodze zahaczając o media. I dlatego wreszcie od tygodni wszyscy zwolennicy jedynie słusznej rządowej linii odmieniają na wszystkie możliwe sposoby slogan o „największej aferze w dziejach III Rzeczypospolitej”. Zamiast debaty na temat kondycji banków spółdzielczych jest nagonka na ich założyciela i próba udowodnienia, że Bierecki równa się Kaczyński i PiS.
To oczywiście sprawia, że trudno poważnie dyskutować o możliwych błędach czy nadużyciach senatora. Jest bowiem faktem, że dwa zarzuty, które mu postawiono, wymagają lepszej odpowiedzi niż ta, której udzielił były szef systemu SKOK. Pierwszy to zarzut ogólnego słabego nadzoru nad kasami i to, że znajdują się one w opłakanej kondycji, a niektóre po prostu upadły. Trzeba jednak pamiętać, że akurat co się tyczy przestępstw w SKOK-u Wołomin, to senator Bierecki pierwszy ostrzegał KNF, która w tej sprawie przez półtora roku dziwnie milczała. I drugi zarzut: dlaczego pieniądze kontrolowanej przez senatora fundacji, która się wzbogaciła, zajmując uprzywilejowaną pozycję w systemie SKOK, znajdują się obecnie na koncie jego prywatnej firmy. Szczególnie w tym drugim przypadku można pytać, czy senator nie nazbyt łatwo utożsamił swój interes prywatny z interesem społecznym i publicznym. To istotne kwestie i dlatego PiS, na prośbę senatora Biereckiego, szybko zawiesił go w prawach członka klubu partii. Dla PO to jednak nie ma znaczenia. Propagandyści rządowi chcą, żeby sprawa Biereckiego była aferą afer, przekrętem na gigantyczną skalę, największym szachrajstwem w dziejach, stokroć gorszym niż afery Amber Gold i Rywina. PiS odpłaca pięknym za nadobne i usiłuje pokazać związki prezydenta z byłymi oficerami WSI, czego dowodem – szczerze mówiąc, dość marnym – ma być zdjęcie Bronisława Komorowskiego z niejakim Piotrem P.
To jest właśnie Polska. Państwo, gdzie za sprawą rządzących plemienna młócka zastąpiła dyskusję, a opozycja traktowana jest jak wróg, którego należy zniszczyć.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.