Do ostrej wymiany zdań doszło w środę w mediach społecznościowych pomiędzy szefem gabinetu prezydenta Marcinem Mastalerkiem a eurodeputowaną PiS, byłą premier Beatą Szydło.
Wszystko zaczęło się od wpisu Jacka Kurskiego, w którym pochwalił się, że Szydło poparła jego kandydaturę.
"Obrzydliwe" – skomentował szef gabinetu prezydenta Marcin Mastalerek. Na odpowiedź Szydło nie trzeba było długo czekać. "Marcin Mastalerek nie będzie mi dyktować, kogo mam popierać. I niech sobie sam radzi ze swoimi emocjami, a nie probuje mieszać w kampanii Zjednoczonej Prawicy" – oświadczyła.
Mastalerek w odpowiedzi stwierdził, że "9 czerwca okaże się, czy Beata Szydło będzie dyktowała mieszkańcom Mazowsza kogo mają popierać". "Jestem szczerze ciekaw. A co do mieszania w kampanii, to jako Wiceprezes PiSu, nie powinna się martwić o moje emocje ale o emocje dziewięciu innych kandydatów PiS z Mazowsza" – dodał.
Awantura między Mastalerkiem a Szydło. Wcale nie poszło o Kurskiego
Ta nieoczekiwana wymiana ciosów wywołała zdumienie wielu użytkowników platformy X. Okazuje się, że sprawa może mieć drugie dno. "Nie poszło wcale o Kurskiego, a przynajmniej nie tylko o niego" – twierdzi Interia.
Portal przywołuje wypowiedź jednego z polityków Prawa i Sprawiedliwości, mającego dobrze znać kulisy sprawy. Uważa on, że "prezydent jest wściekły na Beatę za to, co zrobiła Wojtkowi Kolarskiemu w Wielkopolsce". – Pojechała i oficjalnie poparła tam Czarneckiego, który startuje z dwójki. To jawne wypowiedzenie wojny prezydentowi – wskazuje rozmówca Interii.
"Andrzej się wściekł"
Współpracownicy Dudy twierdzą ponadto, że Szydło miała w ogóle nie poinformować Kolarskiego o swojej wizycie w Wielkopolsce. Z tego właśnie powodu, początkowo nie pojawił się w jej otoczeniu, jak inni kandydaci. Dopiero później dołączył na szybko. Na tym jednak nie koniec zastrzeżeń pod adresem byłej premier.
– Nie dość, że Beata zaczęła przedstawianie kandydatów od Marleny Maląg, to jak w końcu doszła do Wojtka, to powiedziała, że łączy ją z nim jedna rzecz: oboje są Krakowa. Powiedziała to w Koninie do lidera listy w Wielkopolsce. Nic dziwnego, że Andrzej się wściekł, bo odebrał to bardzo osobiście – podkreślił informator portalu i dodał: "Przecież Marcin Mastalerek napisał, co napisał, nie bez powodu".
Pytany o tę wersje Mastalerek szybko uciął temat. – Co miałem do skomentowania, już skomentowałem – odparł.
Czytaj też:
"Idioci". Politycy PiS punktują KO po wpadce z nowym spotemCzytaj też:
Szydło: Jeśli komuś zależy na Unii, to musi wytykać jej błędyCzytaj też:
Tusk kpi ze słów prezydenta. Mastalerek odpowiada: Znów okazał się cykorem