Bo potem wiecie, co się będzie działo: inwazja dopasionych „800+” bombelków na plaże, jeziora, lasy, góry i rzeki, rodzinny armageddon, po którym traumy nie zaleczycie, nawet jeśli będziecie chodzić na terapię za terapią.
Zwłaszcza że – jak sami wiecie – Polacy nawet w wieku dorosłym nie potrafią się zachować na wakacjach i nie dość, że ośmielają się jeździć dalej niż do najbliższego miasta powiatowego, to jeszcze zabierają ze sobą dzieci, często dziadków, a żeby gdzieś dojechać, to używają niskoemisyjnych, starych samochodów napędzanych ropą.
Co gorsza, nie ma możliwości ucieczki nawet za granicę, iż jak tylko Polacy zaczęli zarabiać więcej, to nie zaczęli inwestować w mieszkania czy apartamenty, ale jeżdżą na jakieś ultra all-inclusive. A skoro dzięki staraniom rządu średnia płaca rośnie, to i takich zagranicznych wyjazdów będzie więcej – trochę to taki miecz obosieczny.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.