Spójrzmy na procenty w przeliczeniu na mandaty – bo to się liczy przede wszystkim. W sumie w PE w tej kadencji(to zmienna liczba – obecna wynika z brexitu) będzie 720 miejsc. W różnych sondażach EPP uzyskuje od 163 do 182 mandatów. Konkurencją dla głównego nurtu są przede wszystkim grupa Tożsamość i Demokracja (I&D – w tej grupie zasiadają m.in. europosłowie francuskiego Zjednoczenia Narodowego) oraz Europejscy Konserwatyści i Reformatorzy (ECR – do tej grupy politycznej należy PiS). Obecnie I&D ma dokładnie tylu samo europosłów co ECR (osłabiona brexitem), czyli po 64, EPP to z kolei aż 176 miejsc, zatem wyraźnie więcej.
Sondaże pokazują, że skrajniejsza I&D może wyprzedzić liczebnością ECR. Ta pierwsza mogłaby zgromadzić od 79 do nawet 94 posłów. Ta druga mogłaby również liczyć na wzrost i miałaby od 70 do 87 członków. W wariancie najkorzystniejszym dla sił suwerennościowych liczebność obu grup w sumie sięgałaby zatem ok. 170–180 europosłów.
Jeszcze więcej podziałów?
Wobec takiej zmiany, będącej jasnym skutkiem wzrostu eurosceptycyzmu (w umownym znaczeniu tego pojęcia) wśród unijnych wyborców, pojawiły się jakiś czas temu spekulacje, że ECR mogłaby połączyć się z I&D i stworzyć nową grupę polityczną, co dawałoby duże korzyści z punktu widzenia formalnych reguł rządzących procedowaniem w PE (więcej czasu na wystąpienia, ważniejsze projekty regulacji do prowadzenia itd.). Taki ruch, jakkolwiek logiczny, nie jest oczywisty.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.