Konfederacja. Trzecia siła w Polsce
  • Jan FiedorczukAutor:Jan Fiedorczuk

Konfederacja. Trzecia siła w Polsce

Dodano: 
Wicemarszałek Sejmu, poseł Konfederacji Krzysztof Bosak (4P) w sztabie wyborczym Konfederacji w Warszawie
Wicemarszałek Sejmu, poseł Konfederacji Krzysztof Bosak (4P) w sztabie wyborczym Konfederacji w Warszawie Źródło:PAP / Piotr Nowak
Po eurowyborach Konfederacja wyrosła na trzecią siłę polityczną w Polsce. Czy sojusz narodowców i liberałów może niedługo współrządzić państwem? Czy jest do tego w ogóle zdolny?

Konfederacja wyszła z wyborów do europarlamentu na tyle wzmocniona, że jej politycy powinni powoli zacząć myśleć o współrządzeniu krajem, gdyż w perspektywie kolejnych kilku lat jest to już całkiem realny scenariusz. Czy jednak ugrupowanie złożone z trzech oddzielnych bytów, wstrząsane co chwila kolejnymi kontrowersjami i nieustannie doświadczające zmian personalnych, będzie w stanie wziąć na swe barki odpowiedzialność za losy państwa? I czy będzie potrafiło utrzymać tak wysokie poparcie przez kolejne lata aż do wyborów w 2027 r? Historia konfederatów dowodzi, że może być z tym poważny problem.

Na początku był chaos

Skoro już mowa o historii Konfederacji, to sięga ona roku 2019, gdy doszło do zawiązania sojuszu liberałów Janusza Korwin-Mikkego oraz narodowców Krzysztofa Bosaka i Roberta Winnickiego. Obie formacje w teorii różniło wszystko. Z jednej strony korwiniści, którzy określali się mianem „konserwatywnych liberałów”, ale w rzeczywistości odbijali się od darwinizmu społecznego do libertarianizmu; z drugiej strony polscy nacjonaliści, epigoni dawnej endecji, których medialny obraz zdawał się mieć więcej wspólnego z przedwojennym ONR niż profesorską „starą” Narodową Demokracją. Na polu idei dzieliło ich zatem niemal wszystko, łączyło tylko i aż jedno – poczucie wykluczenia przez mainstream III RP. Obie formacje rosły więc na tej antysystemowej emocji.

Przełomem okazały się wybory do Parlamentu Europejskiego w 2019 r., gdy obie partie postanowiły połączyć siły. W skład nowo powołanego komitetu wyborczego weszło wiele znanych postaci utożsamianych czy to z prawicą, czy też z szeroko rozumianym antysystemem. Mieliśmy tam zatem monarchistę Grzegorza Brauna, antyaborcyjną aktywistkę Kaję Godek czy posłów Marka Jakubiaka oraz Piotra Liroya-Marca. Ostatecznie Konfederacja nie przekroczyła progu wyborczego i musiała zmierzyć się z pierwszym kryzysem, gdy jej szeregi opuścili wspomniani Godek, Jakubiak i Liroy-Marzec.

Ugrupowanie nie tylko jednak przetrwało, lecz także w lipcu 2019 r. zostało zarejestrowane jako partia polityczna, a jesienią przekroczyło próg wyborczy, wprowadzając 11 posłów. W partii wyklarowały się trzy filary – narodowców, korwinistów oraz Konfederacji Korony Polskiej (partii Grzegorza Brauna). Ten trójpodział, mimo wewnętrznych tarć, o których okazjonalnie mogliśmy usłyszeć, okazał się zadziwiająco stabilny. Wszystkie trzy odnogi współpracowały w świetle kamer, jednocześnie po cichu ze sobą rywalizując o wpływy.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także