Córka Czartoryskiego przekonuje, że jej ojciec jest rasistą i antysemitą. "Nie czuje się komfortowo w Polsce czy w towarzystwie Polaków" – zapewnia. Kobieta twierdzi, że pieniądze jakie zapłaciło Ministerstwo nie miały nigdy zostać przeznaczone na cele charytatywne, tylko od początku miały trafić do Adama Karola Czartoryskiego i jego żony.
– Uważam, że sprzedaż dzieł sztuki nie była konieczna, ani legalna – mówi w rozmowie z "Faktem". Czartoryska zwierzyła się dziennikowi, że otrzymywała pogróżki. Kobiecie grożono, że jeżeli skontaktuje się z mediami, to zostanie "zniszczona przez członków fundacji".
Czartoryska twierdzi, że całą sprawą powinna zająć się prokuratura.
Kontrowersyjna transakcja
W grudniu 2016 roku Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego odkupiło za 100 milionów euro słynną kolekcję Książąt Czartoryskich. Fundacja, która otrzymała pieniądze, po jakimś czasie przeniosła je do Liechtensteinu. Ministerstwo opublikowało oświadczenie w tej sprawie i podkreśla, że cały zakup odbył się zgodnie z prawem i był ściśle kontrolowany przez stosowne instytucje. "Należy podkreślić, iż zakup zbiorów Muzeum i Biblioteki Książąt Czartoryskich odbył się zgodnie z przepisami ustawy Prawo zamówień publicznych. Szczegóły transakcji były poddane wnikliwej kontroli przez Najwyższą Izbę Kontroli. Wszystkie dokumenty dotyczące tej transakcji są jawne i są udostępniane publicznie" – czytamy.
Czytaj też:
"Gigantyczna afera". PO zawiadamia prokuraturę i CBA ws. Piotra GlińskiegoCzytaj też:
Zamieszanie wokół Fundacji Czartoryskich. Ministerstwo zabiera głos