Gdy liberalna demokracja zarzyna wolność
  • Jan FiedorczukAutor:Jan Fiedorczuk

Gdy liberalna demokracja zarzyna wolność

Dodano: 
Manifestacja pod ambasadą Wielkiej Brytanii
Manifestacja pod ambasadą Wielkiej Brytanii Źródło: PAP
Liberalizm jak żadna inna idea wysławia wolność jednostki. Okazauje się jednak, że to właśnie wyzwolnona jednostka najbardziej ucierpiała na dominacji tej doktryny. Samotna i bezbronna zostaje wystawiona na łaskę Lewiatana - wszechmocnego państwa, które staje się panem życia i śmierci. Państwa, które w świetle prawa i z demokratycznym namaszczeniem może zrobić z człowiekiem dosłownie wszystko. Choćby i wydać wyrok na dwuletnie dziecko.

Liberalne miraże

Ideologia współczesnej Europy opiera się m.in. na projekcie egalitarnego społeczeństwa – wspólnoty zatomizowanych "wyzwolonych" jednostek wyrwanych ze swoich korzeni kulturowych.

Niestety, liberalna rzeczywistość nie ma wiele wspólnego z zapowiedziami; nie prowadzi do powstania żadnego państwa "nocnego stróża", o którym tak chętnie mówią nasi rodzimi prawicowi liberałowie. To, co obserwujemy, to przecież nie jest państwo minimum, tylko wręcz przeciwnie - "państwo maksimum", które ingeruje w sfery przez wieki zarezerwowane dla tradycyjnych wspólnot. Po "wyzwoleniu" jednostki z naturalnych więzów kulturowych i religijnych panem życia i śmierci staje się współczesny, bezkresny Lewiatan, który sam ustala wszelkie normy moralne. To on decyduje kto jeszcze, a kto już nie zasługuje na miano człowieka. To rzeczywistość rodem z wizji Aldousa Huxleya.

Przez ostatnich kilka dni wszyscy byliśmy świadkami jak to właśnie państwowi urzędnicy decydowali o losie chłopca, zastępując przy okazji jego rodzinę. Chociaż bardziej adekwatne byłoby stwierdzenie, że sprowadzili oni rodziców Alfiego do roli tymczasowych opiekunów dziecka i niczego więcej.

Wolność abstrakcyjna

Konserwatyści odróżniają swobody realne od wolności abstrakcyjnej, której obecnie hołduje Zachód. Liberalizm (szczególnie w swojej lewicowej odmianie) to doktryna, która jak żadna inna wyniosła na piedestał pojęcie wolności, a tymczasem to właśnie ona dokonuje w praktyce ciągłego ograniczania wszelkich swobód. W celu ochrony wolności abstrakcyjnego Człowieka, Europa likwiduje realne prawa swoich obywateli. Konsekwencje takiego podejścia obserwujemy każdego dnia w najróżniejszych dziedzinach życia.

I tak na przykład z powodu praw człowieka państwa narodowe muszą rezygnować ze swej suwerenności, z bezpieczeństwa własnych obywateli i są zmuszone godzić się na narzuconą odgórnie wizję Europy „multikulti”.

Gdy w 2015 roku kryzys imigracyjny wkraczał w swoją kulminacyjną fazę, Wojciech Tochman z „Gazety Wyborczej” stwierdził, że „dzielenie uchodźców na chrześcijan i innych to podłość". Była to bardzo znacząca wypowiedź, która dobrze oddaje sposób myślenia dużej części współczesnej lewicy.

To, że w trakcie większości zamachów, które miały miejsce w ostatnich latach w Europie, można było usłyszeć okrzyki „Allahu akbar” już dla Tochmana nie było istotne. Radykalni muzułmanie są przecież takimi samymi ludźmi, jak wszyscy inni, więc z demoliberalnego punktu widzenia powinni podlegać prawom człowieka na równi z Europejczykami. Logicznie rzecz biorąc dzielenie imigrantów na chrześcijan oraz tych, którzy potencjalnie stanowią większe zagrożenie, musi być z tymi prawami sprzeczne.

Koniec świata Zachodu?

Gdyby lewica zachowała się inaczej, gdyby przyznała, że ludzie przez sam fakt urodzenia i wzrastania w danej kulturze różnią się między sobą, to zaprzeczyłaby jednocześnie fundamentom, na których jest budowana współczesna zatomizowana, kulturowo anonimowa, egalitarna Europa.
Najciekawsze, że paradoksalną konsekwencją tych demoliberalnych pryncypiów są ich całkowicie antyliberalne owoce. Przykładem może być choćby belgijska partia islamska, która niedawno domagała się wprowadzenia prawa szariatu.

Inny przykład? Gdy kilka lat temu Anders Breivik procesował się z Norwegią, a sąd orzekł wstępnie, że jego izolacja narusza prawa człowieka, to część komentatorów nie ukrywała swojego oburzenia. Ale przecież logicznie rzecz biorąc, Norweg miał w pewien sposób rację, nadal przecież podlegał prawom człowieka.

Tak demoliberalny Zachód dochodzi do momentu, w którym dwuletniego chłopca w świetle prawa skazuje się de facto na śmierć, a mordercy 77 osób zapewnia pobyt w luksusowym więzieniu z Internetem, playstation, dostępem do filmów i - naturalnie - ochroną praw człowieka.
Innego końca świata (zachodu) nie będzie.

W cieniu liberalnej tyranii

Właściwie można tu przytoczyć starą konserwatywną mądrość, która głosi, że ład liberalny nie reprodukuje warunków swojego powstania. Dla zachowania ideałów demoliberalizmu współczesne państwa podążają po starej, dobrze znanej linii wyrysowanej już przez Platona, który wskazywał, że demokracje z czasem przeradzają się w tyranie.

Liberalna tyrania? W naszym nowoczesnym słowniku ten zwrot brzmi jak oksymoron. Ale przecież nic nie stoi na przeszkodzie takiemu rozwiązaniu. Już teraz obserwujemy wyraźne rozchodzenie się demokracji z liberalizmem i wytwarzanie liberalno-lewicowej oligarchii (co ciekawe dostrzega to nie tylko prawica, ale również radykalna, marksistowska lewica spod znaku Slavoja Žižka), czemu ten proces nie miałby zatem pójść jeszcze dalej?

Wystarczą przykłady z ledwie kilku ostatnich lat, by poddać w wątpliwość odporność demoliberalizmu na totalniackie ciągoty. Przypomnijmy sobie sylwester w Niemczech, po którym wprowadzono cenzurę mediów, by nikt się nie dowiedział o serii napaści przeprowadzonych przez imigrantów, wspomnijmy stan wyjątkowy wprowadzony we Francji na kilkanaście miesięcy po zamachach terrorystycznych, niemiecką ustawę regulującą Internet, setki przykładów świadczących o politpoprawnej gorączce, jaką przeżywa dzisiejsza Europa.

Dla ratowania porządku wolności wprowadza się cenzurę, inwigilację i kontrolę. W celu obrony liberalnego status quo unijne elity coraz mocniej muszą zaciskać na szyi Europy całkowicie nieliberalną pętlę.

Maski opadają

Tak dochodzi do ograniczenia wolności gospodarczych, obywatelskich, kulturowych, wolności słowa, a nawet realnego spadku poziomu bezpieczeństwa. Wszystko dla Wolności i praw Człowieka (pisanego przez wielkie "Cz" rzecz jasna). Bo jeżeli dzięki lewicowej protekcji w samym niemieckim sercu demoliberalnej Europy dochodzi co roku do setek manifestacji środowisk określanych jako neonazistowskie, jeżeli powstają całe dzielnice muzułmańskie, których lepiej unikać, jeżeli przewodniczący Centralnej Rady Żydów w Niemczech wydaje ostrzeżenie, by Żydzi dla własnego bezpieczeństwa nie chodzili w jarmułkach po ulicach niemieckich miastach, to o jakim bezpieczeństwie może być mowa?

Wyrok na Alfiem Evansie jaki wydał brytyjski sąd, jest jedynie elementem pewnej szerszej perspektywy, elementem - jak to trafnie określiła Agnieszka Kołakowska - „wojny kultur”. Ten wyrok jest objawem choroby dręczącej naszą wspólnotę. Nie jest to jednak przypadek odosobniony. Jego wydźwięk jest tak dramatyczny, gdyż dotyczy niewinnego dziecka, ale czy różni się wiele od choćby - ot kolejny przykład - eutanazji, jakiej poddawano niczego nieświadomych pacjentów w Belgii?

Petr Fiala, były czeski minister kultury, stwierdził w jednym ze swoich esejów poświęconych kondycji współczesnej Europy, że są chwile „jakby piekło przenosiło się do naszego świata, żeby pokazać nam, jak jest kruchy”. I takim momentem, takim chwilowym piekłem, jest właśnie sprawa Alfiego Evansa.

Ten dramat ukazuje, jak nasz tolerancyjny, politpoprawny i wolnościowy świat jest w istocie brutalny i bezlitosny, że (wbrew zapewnieniom) współczesny demoliberalny Zachód ma niewiele wspólnego z wolnością i tolerancją. Pokazuje, że jednostka, która miała zostać wyzwolona, stojąc przed obliczem Lewiatana, jest tak naprawdę zupełnie bezbronna i zdana na łaskę państwa, które to okazuje się być ostatecznym autorytetem moralnym decydującym o tym, co jest dobre, a co złe; kto zasługuje na życie, a kto na śmierć. Maski opadają. Tyran jest nagi.

Wyłączną odpowiedzialność za tekst ponosi autor. Tekst nie musi być tożsamy ze stanowiskiem redakcji.

Czytaj też:
Tak Amnesty International "walczy" o prawa człowieka. "Będzie wam to zapamiętane"
Czytaj też:
Wielka Brytania: Nie dla kary śmierci i eutanazji, tak dla śmierci dwuletniego Alfiego Evansa

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także