Słowo „partia” oznacza coś zupełnie innego w Polsce i w USA. U nas do partii się możesz zapisać, a w USA się nie zapisujesz, bo nawet nie byłoby gdzie. Nie ma składek, legitymacji, nie ma partyjnych list ani komitetów, które mogłyby przyjąć lub usunąć członka. Amerykańska partia (demokratyczna, republikańska – obojętne) nie ma narzędzi, aby kogoś zawiesić w prawach członka lub zrobić mu proces dyscyplinarny za poglądy lub głosowanie niezgodne z linią partii. Tylko od ciebie zależy, kim się czujesz, i wyłącznie to stanowi o przynależności, a partia nie ma tu nic do gadania (w Polsce ma). W USA, gdy czujesz się demokratą lub republikaninem, to nim jesteś, bo taka twoja wolna wola. Partyjne władze nie mogą ci powiedzieć, że nie jesteś, bo w USA nie ma nawet tych partyjnych władz, są… liderzy. Wybitne postaci, których inni słuchają, bo ich szanują i cenią.
Amerykańska partia ma pośród swoich członków kilka postaci wpływowych, z autorytetem, lub charyzmatycznych, na których inni się oglądają, słuchają. Wszystko jest niesformalizowane. Liderem partii jest zazwyczaj urzędujący prezydent. Ale ten lider nie ma prawa ani narzędzi, aby wydawać polecenia innym osobom w swojej partii.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.