W poniedziałek na Morzu Czerwonym, u wybrzeży Egiptu, zatonął statek z turystami. Do tragedii doszło w pobliżu turystycznego kurortu Marsa Alam, w którym znaleźć można dziesiątki hoteli. To jedna z najbardziej popularnych miejscowości w Egipcie, przyciągająca fanów snorkelingu i nurkowania – ze względu na piękną rafę koralową.
"Sea Story" wypłynął z portu w Port Ghalib w Marsa Alam w niedzielę. Do portu w Hurghadzie miał wpłynąć w piątek. Na pokładzie znajdowały się 44 osoby. Pierwszy sygnał o problemach statku pojawił się ok. godz. 5:30 czasu lokalnego (czyli 4:30 czasu polskiego). To wtedy załoga wysłała do służb sygnał SOS.
Cały czas trwa akcja ratunkowa z udziałem egipskiej marynarki wojennej. W poszukiwaniu zaginionych pomagają helikopter, okręt wojenny i samoloty wojskowe.
Polskie MSZ potwierdza
Rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych Paweł Wroński potwierdził we wtorek, że dwoje obywateli Polski – kobieta i mężczyzna – którzy byli na statku, jest uznanych za zaginionych. MSZ zna tożsamość polskich obywateli i pozostaje w kontakcie z ich rodzinami. Polacy przed wylotem do Egiptu nie zarejestrowali się w systemie Odyseusz. Jest to stworzona przez władze centralne aplikacja, która umożliwia zgłoszenie do MSZ zagranicznej podróży.
Paweł Wroński poinformował też o przebiegu wypadku. Po uderzeniu dużej fali statek się przewrócił i zaczął szybko nabierać wody. Zatonął w kilka minut. Części uratowanych pasażerów udało się schronić w kabinach statku. – Na pokładzie statku, który zatonął w poniedziałek u wybrzeży Egiptu, znajdowały się 44 osoby – 13 członków załogi i 31 pasażerów kilkunastu narodowości. Na razie uratowano 28 osób – powiedział rzecznik resortu spraw zagranicznych.
Czytaj też:
Dziennikarka TVN do Nawrockiego: Czy była to katastrofa?Czytaj też:
Jest pozew zbiorowy przeciwko państwu. Chodzi o zmiany wprowadzone za rządów PiS