Westerplatte rodziców

Westerplatte rodziców

Dodano: 
Szkoła, zdjęcie ilustracyjne
Szkoła, zdjęcie ilustracyjne Źródło: Pixabay
Magdalena Czarnik, wiceprezes Stowarzyszenia Rodzice Chronią Dzieci | Trwa likwidacja polskiego systemu oświaty, a rząd podżega kadry oświaty do łamania praw rodziców, czyli do edukacji seksualnej w szkołach.

Ministerstwo Edukacji Narodowej w listopadzie przedstawiło do konsultacji społecznych dwa projekty nowelizacji rozporządzeń. Zaplanowane w nich zmiany od 1 września 2025 r. wprowadzą w szkołach obowiązkowy przedmiot nazwany „edukacja zdrowotna”. Minister edukacji Barbara Nowacka wskazywała, że na tym przedmiocie dzieciom będzie przekazywana szeroko pojęta profilaktyka zdrowotna, obejmująca zdrowie zarówno psychiczne, fizyczne, jak i seksualne. Według organizacji pozarządowych taki przedmiot będzie furtką do wprowadzenia w szkołach przymusowej edukacji seksualnej. Wskazywały one, że przy podstawach programowych z tego zakresu pracowały osoby związane m.in. z fundacją Sexedpl. Na stronie fundacja jako misję wpisuje np. „wspieranie społeczności LGBT+”. W jednym z artykułów na tej stronie można znaleźć takie stwierdzenia, jak „Masturbacja jest wspaniałą sprawą!”. MEN nie zamierza słuchać protestów. „Będzie to przedmiot obowiązkowy bez względu na to, co jedna czy druga organizacja będą uważały” – zapowiedziała minister Nowacka.


Znajdujemy się niewątpliwie w przełomowym, a wręcz historycznym momencie dla naszego, polskiego systemu oświaty. Huragan doświadczanej destrukcji jest niewyobrażalny. Polscy uczniowie nie będą się już więcej uczyć o Traugucie, Westerplatte, Starzyńskim, o bitwie o Monte Cassino ani o kopalni Wujek, Solidarności Walczącej; nawet mity greckie uznano za zbyt obciążające.

To miało być odchudzenie podstawy programowej, ale okazuje się, że będzie więcej nauczania o zdrowiu i prawach obywatelskich (sic!). Kto chce w to wierzyć, niech wierzy. Naiwność niektórych znanych w Polsce postaci, jak pana Tomasza Terlikowskiego, poraża, a wręcz daje do myślenia, czy za taką percepcją rzeczywistości nie stoją pewne nadrzędne interesy. Trzeba ten stan rzeczy nazwać po imieniu – znajdujemy się w trakcie likwidacji polskiego systemu oświaty, a ponadto rząd podżega do łamania praw rodziców.

„Ale co pani wygaduje? Bez przesady. Kilka fatalnych reform to jeszcze nie jest koniec świata. Szkoła zawsze była i jest, i będzie. Po co te ostre słowa? Nikt pani i tak w to nie uwierzy” – usłyszałam od poważnych ludzi, po jednej z konferencji prasowych naszej Koalicji na rzecz Ocalenia Polskiej Szkoły (KROPS), w które wzięłam udział jako przedstawiciel jednego z koalicjantów. A nasze referaty w zwięzłych słowach zobrazowały – i, jak mi się wydaje, nawet dość jaskrawo – do czego zmierzają rozporządzenia obecnej minister likwidacji edukacji, Barbary Nowackiej.

Likwidacja polskiej szkoły w toku

Szkoła jako placówka edukacyjna i wychowawcza, w jej dotychczasowym kształcie, który znamy, z jej rolą przekazywania wiedzy, ponadto rolą instytucji kulturotwórczej, przekazującej tożsamość narodową i państwową, poddawana jest stopniowemu, aczkolwiek skutecznemu demontażowi. Docelowo – wkrótce po wchłonięciu Polski do Europejskiego Obszaru Edukacji – ma przestać istnieć. Budynki, owszem, stać będą nadal te same, ale w ich murach odbywać się będą (a już po części się odbywają w klasach realizujących model edukacji włączającej) tylko zajęcia opiekuńczo-terapeutyzujące utrzymujące zebrane tam dzieci w unijnym, wręcz huxleyowskim jak po połknięciu somy, dobrostanie, a proces nauczania ma zostać zdegradowany do infantylnego poziomu iluzji, tak aby nie stresować zarówno słabszych uczniów i tych niepełnosprawnych intelektualnie, a także tych niedostosowanych społecznie, jak i tych nieznających języka polskiego, a także – nie zapominajmy – tych o płynnej płci. Nauczanie przede wszystkim nie będzie zaburzać u wszystkich uczniów, traktowanych równo, jakże ważnej rzeczy, czyli dobrego samopoczucia.

Artykuł został opublikowany w najnowszym wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także