Wynika to zarówno z uzasadnionych obserwacji rosnącej skali problemu zaburzeń lękowych, depresji i innych dolegliwości o podłożu psychicznym, jak i z mody, którą co poniektórzy nazywają "kulturą psychoterapeutyczną". Tymczasem kolejne badania udowadniają, że problemów u niemałej grupy można by uniknąć. Szczepionką okazuje się bowiem… chrześcijański światopogląd.
Nie, wcale nie chodzi o to, że ludzie wierzący w Boga nie cierpią na problemy psychiczne i nie zapadają na choroby tego typu – takie stwierdzenie byłoby absurdalnym kłamstwem. Nie chodzi też o to, że osoby wierzące borykające się z problemami psychicznymi dzięki wierze w Boga nie potrzebują pomocy specjalistów i wystarcza im sama modlitwa. Ten pogląd również pozostaje skrajnie niemądry, choć czasami można spotkać się z nim u bardzo dobrodusznych, religijnych ludzi.
Badania, które za chwilę przytoczę, udowadniają co innego – że ludzie o światopoglądzie chrześcijańskim po prostu lepiej sobie radzą z rozmaitymi sytuacjami, które mogą wywołać zaburzenia czy choroby z zakresu psychopatologii. A te mogą powstać nie tylko w wyniku działania czynników biologicznych, lecz także w wyniku traum, stresów, niskiego poczucia własnej wartości, błędnych strategii radzenia sobie z emocjami, z czynników środowiskowych i społecznych (sytuacja życiowa, używki, długotrwały stres), a nawet z czynników somatycznych – chociażby przewlekłych chorób.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.