Zmiażdżono mu głowę. Wybito mu oczy. Nos rozcięto na dwoje. Język przycięty i zęby wybite. By przestał myśleć. By nic już nie wiedział. By nie oskarżał i nie upominał – takie słowa usłyszeli wierni podczas mszy pogrzebowej 72-letniego ks. Lecha Lachowicza. Proboszcz parafii św. Brata Alberta w Szczytnie został pobity na śmierć w listopadzie. Zatrzymany w sprawie 27-letni Szymon K. przyznał się do usiłowania zabójstwa – zaatakował proboszcza na plebanii tasakiem, aby następnie dokonać rabunku. Sprawcę spłoszyła gosposia. – Jeden z policjantów stwierdził, że przez całą swoją służbę nigdy nie spotkał się z takim bestialstwem. Ciało ks. Lecha było nieruszone, natomiast głowa była zmasakrowana. Ten człowiek uderzał w nią tasakiem. Przeciął ją prawie na pół. Czoło i nos rozcięte na dwie połowy, warga, zęby wybite, kości czaszki były w mózgu. Jedno oko wypłynęło albo się zapadło. Na policzku też była rana cięta, taka 20-centymetrowa od tego tasaka – relacjonował proboszcz parafii Matki Bożej Częstochowskiej w Szymanach ks. Jacek Bacewicz w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”. Proboszcz parafii św. Brata Alberta w Szczytnie zmarł po kilku dniach w szpitalu.
Zamordowanego kapłana żegnały tłumy wiernych, parafianie nie zmieścili się w świątyni. – Ksiądz Lech poświęcił całe swoje życie głoszeniu Chrystusowego zwycięstwa nad złem, grzechem i śmiercią. Zło brutalnie odreagowało na nim jego posługę swym zbrodniczym piętnem, ale na pewno go nie zwyciężyło. On bowiem całym swoim życiem stanął po stronie zwycięzcy śmierci, piekła i szatana – mówił abp Józef Górzyński.
Sąsiedzi sprawcy nie mogą uwierzyć w to, co się stało. – Dla mnie to był grzeczny dzieciak, nic złego nie mogę o nim powiedzieć – mówił jeden z mieszkańców kamienicy. – Zawsze grzeczny. Jak raz zwróciłam mu uwagę, że pali na klatce, to przeprosił i od razu zgasił papierosa – opowiada ktoś inny.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.