Stremidłowski pisze o niedawnej wizycie wiceszefa MSZ Bartosza Cichockiego w Waszyngtonie i jego rozmowach z przedstawicielami Departamentu Stanu USA, odpowiedzialnymi za sprawy Europy i Azji. Publicysta Regnum.ru obszernie cytuje wypowiedzi polskiego wiceministra, zachwyconego powodzeniem negocjacji z amerykańskimi sojusznikami. Cichocki powiedział m.in., że w relacjach Polski z USA jest praktycznie „pełna zgodność interesów”. Za rozmowy z polską delegacją miał być odpowiedzialny Wess Mitchell, asystent amerykańskiego sekretarza stanu ds. Europy i Eurazji.
Stremidłowski przybliża sylwetkę dyplomaty, stawiając akcent na jego bezkompromisowym stosunku wobec Rosji. Przytacza niedawną wypowiedź Mitchella o tym, że Waszyngton skupił się na konkurencji strategicznej z „państwami rewizjonistycznymi”, czyli z Rosją i Chinami. „Mitchell powołał się przy tym na obecnego prezydenta Donalda Trumpa, jednak podobne poglądy głosił on jeszcze zanim objął stanowisko w obecnej administracji” – pisze rosyjski publicysta i cytuje przykład tych poglądów: „Podczas gdy po zakończeniu zimnej wojny Zachód chciał mieć nadzieję, że Rosja ostatecznie może się stać ulepszoną wersją Polski, z liberalnymi instytucjami oraz ze zdemilitaryzowaną polityką zagraniczną, my zamiast tego otrzymaliśmy nową wersję Kartaginy – mroczą, karzącą władzę, zdecydowaną, aby prowadzić mściwą politykę zagraniczną, ukierunkowaną na obalenie systemu, której zarzuca pozbawienie jej dawnej wielkości” – tak Mitchell pisał już trzy lata temu. Obecny asystent sekretarza stanu już wówczas apelował, by budować siłę ekonomiczną sojuszników, jednocześnie prowadząc politykę sankcji i blokady wobec Rosji.
Stremidłowski, powołując się na prognozy portalu „European Western Balkans” stwierdza, ze Mitchell może stać się niedługo głównym architektem amerykańskiej polityki wobec Moskwy, choć nie tak wpływowym, jak jego poprzedniczka Victoria Nuland. „Z drugiej strony, raczej wątpliwie, by „polska teczka” leżała dziś na biurku prezydenta USA w katalogu spraw najpilniejszych. A to oznacza, że waszyngtońscy urzędnicy mogą jeszcze długo prowadzić swoją grę z pominięciem Trumpa lub nawet wbrew niemu” – prognozuje publicysta agencji Regnum.ru.
Jego zdaniem jednym z instrumentów takiej polityki „frakcji polskiej” w Waszyngtonie może być podporządkowanie polskiej dyplomacji na odcinku rosyjskim interesom amerykańskiej Polonii. W jaki sposób miałoby to się odbyć? Jak pisze Stremidłowski: „Na przykład, mogą być wywierane naciski na Warszawę, aby ambasadorem w Moskwie został Polak amerykańskiego pochodzenia, niewykluczone, że nawet obywatel USA. W takim wypadku zarówno Polska, jak Rosja musiałyby na długo zapomnieć nie tylko o naprawieniu, ale nawet o niewielkim ociepleniu we wzajemnych relacjach. Zresztą, do akcji może wejść również „trzecia siła” – Berlin. To o tyle uzasadnione, że – jak zauważają polscy dyplomacji – „współpracy z niemieckim przemysłem nic nie zastąpi”. Póki co” – konkluduje publicysta.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.