O Kaczmarczyku redakcja WP pisała już jesienią 2024 roku w artykule "Kup pan certyfikat. Cała Polska ze »znakiem jakości«". Tekst ujawniał, jak liczne instytucje w kraju mogą zdobyć różnego rodzaju wyróżnienia, m.in. "Akademickiego Oskara", "Przyjazny Urząd" czy "Lidera Zaufania Pacjentów". Jeden z takich certyfikatów otrzymał Zakład Ubezpieczeń Społecznych, co wywołało spór między kierownictwem ZUS a działającą tam Związkową Alternatywą.
Intratny biznes i dziennikarskie śledztwo
Z dziennikarskiego śledztwa wynikało, że handel certyfikatami stał się opłacalnym biznesem. Przykładowo, 84 uczelnie publiczne wydały łącznie niemalże 2 mln zł na akredytacje naukowe wystawiane przez jednoosobową działalność z Sosnowca.
Za tym systemem stoją firmy i osoby związane z Michałem Kaczmarczykiem, do 2024 roku rektorem Akademii Humanitas w Sosnowcu. Wśród organizatorów konkursów pojawiają się podmioty kierowane przez jego współpracowników i członków rodziny – m.in. Fundacja Rozwoju Edukacji i Szkolnictwa Wyższego, na czele której stoi jego matka, Grażyna Kaczmarczyk. Sam Kaczmarczyk zasiada w komisjach oceniających w tych konkursach.
W 2025 roku WP ujawniła, że Kaczmarczyk został powołany do rad programowych Polskiego Radia i PAP. Rekomendację wystawiła mu właśnie fundacja kierowana przez jego własną matkę. Organem powołującym członków rad jest Rada Mediów Narodowych, której przewodniczącym jest były student Kaczmarczyka – Wojciech Król.
Kaczmarczyk nasyła policję
W trakcie przygotowywania materiałów Paweł Figurski i Patryk Słowik kontaktowali się z Kaczmarczykiem drogą mailową. Część jego odpowiedzi okazała się nieprecyzyjna lub nieodnosząca się do zadanych pytań, dlatego redakcja ograniczyła cytowanie do najważniejszych fragmentów, dotyczących nagrody Złota Temida.
W artykule przytoczono m.in. jego słowa: "Konkurs zainicjowaliśmy cztery lata temu w mrocznych czasach rządów PiS, aby zaprotestować przeciwko łamaniu w Polsce standardów praworządności|.
Niedługo po publikacji kolejnego tekstu do redakcji WP dotarły wezwania z Komisariatu Policji Warszawa-Włochy. Autorzy materiałów, Paweł Figurski i Patryk Słowik, mieli złożyć wyjaśnienia w sprawie rzekomego naruszenia prawa – chodziło o to, że zacytowali wypowiedź Kaczmarczyka otrzymaną w mailu bez umożliwienia mu autoryzacji.
Sprawa trafiła do sądu
Policja przesłuchała dziennikarzy, a sprawa została skierowana do sądu.
Na wniosek redakcji stanowisko przedstawiła Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Organizacja przypomniała, że autoryzacja ma chronić rozmówcę przed zniekształceniem wypowiedzi, zwłaszcza w przypadku rozmów ustnych, gdy język mówiony jest przeredagowywany na pisany.
W ocenie HFPC trudno jednak mówić o takim ryzyku, kiedy dziennikarz cytuje treść otrzymaną wprost na piśmie. Fundacja podkreśliła też, że wykorzystywanie autoryzacji do zmiany lub blokowania rzetelnych informacji może być formą nadużycia.
Co istotne, Kaczmarczyk nie zakwestionował prawdziwości cytowanych zdań.
Czytaj też:
Nowy nabytek Kanału Zero? To doświadczony dziennikarzCzytaj też:
Celebrytka nie odpuści TV Republika. "Musimy stawiać gdzieś granice"
