Były prezydent Lech Wałęsa złożył dziś na jednym z portali społecznościowych niecodzienną ofertę. "Wyznaczam 250 000zł nagrody (które zamierzam wypłacić przy pomocy moich sympatyków) dla świadka który brał udział w perfidnej prowokacji wrabiającej mnie w agenturalną działalność i dostarczy niepodważalnych dowodów wykazujących kto za tym stoi" – napisał na Facebooku.
Czytaj też:
Wałęsa wyznaczył 250 tys. zł nagrody. Szuka świadka "perfidnej prowokacji"
Na jego wpis zareagował prof. Sławomir Cenckiewicz. "Jak mówił prezydent Niezgoda i Niebezpieczeństwo sprawa jest "arcyboleśnie prosta": sprawcą agenturalności Lecha Wałęsy jest sam Lech Wałęsa, który w grudniu 1970 r. zaciągnął w tej sprawie pisemne zobowiązanie wobec kpt. Edwarda Graczyka i je przez lata wdzięcznie realizował. Ja to ustaliłem! A zatem należy mi się 250 tys. zł nagrody!:)" – napisał historyk.
Cenckiewicz podkreśla, iż ma świadomość tego, że Wałęsa nie jest w stanie przekazać nikomu pieniędzy, stąd informacja w jego apelu, że wpłaci przy pomocy sympatyków. "[...] więc też cały ten jego apel i obietnica są typowym dla niego oszustwem!" – dodaje.
"Pamiętajcie, że przez lata utrzymywał, że rzekomo przekazał 60 tys. dolarów na Panoramę Racławicką (sprawdziłem bezpośrednio w muzeum, które autorytatywnie na piśmie oświadczyło, że to nieprawda!) a po 1990 r. obiecywał 100 mln. dla każdego (jak było dobrze wiecie). Ale i tak najfajniejsze w oświadczeniu Wałęsy jest odesłanie nas do książki o nim z 1981 r. - nie do Friszke, Skórzyńskiego, Majchrzaka i innych pomagierów, którzy tyle się narobili by zasypać odium "Bolka", ale właśnie do okolicznościowej propagandówki (z elementami rzetelności jak w przypadku tekstu Lecha Bądkowskiego). A zatem mamy pozostać przy ustaleniach ws Wałęsy z 1981 r. Dziękuję za tę propozycję i robię swoje" – czytamy we wpisie Sławomira Cenckiewicza.
W ostatniej części swojego wpisu, dyrektor Wojskowego Biura Historycznego zapowiada, że niebawem wypłynie "parę nowych spraw o Wałęsie".