Podczas wywiadu minister Gliński pochylił się nad kwestią języka, jakim posługuje się dzisiejsza opozycja. Wicepremier ocenił, że gdy to PiS znajdował się w opozycji, to jego działacze byli traktowanie "jak trędowaci".
"Jesteśmy porównywani do faszystów, dyktatury, ja jestem określany jako cenzor, który przeprowadza stalinowskie czystki w teatrach itd." – ocenił polityk.
Minister zaznaczył, że nawet jeżeli "dzięki tej taktyce nienawiści" Tusk czy Schetyna wygrają wybory, to elektorat, który głosuje na Kaczyńskiego, nie zniknie. "Tylko ktoś - nie Polacy, będzie się z tego wiecznego piekła bardzo cieszył" – podsumował.
Gliński dodał, że jego stronnictwo powinno łagodzić retorykę. "Nierzadko przepraszałem, jeśli dochodziło do jakichś incydentów. Ja i moja partia uważamy, że Polskę musimy budować wspólnie" – mówi w rozmowie z "Wprost".
Czytaj też:
Lemingi nie wyginą (PO-PiS na lata)Czytaj też:
Jakubiak: PO wymyśliła sobie pisowców i robi z nich to samo, co z Żydów robiła NSDAP