Te rekolekcje są może bardziej chaotyczne niż poprzednie książki paulina, ale przecież bardzo ważne, bo też osoba Augustyna Pelanowskiego jest niezwykle istotna dla rozważań o przygodach naszego ducha. Nie po raz pierwszy okazuje się, że kiosk parafialny bywa ciekawszy niźli księgarskie markety.
Kapłan i tym razem nie stara się być przezroczystym narratorem przekazują cym sterylną prawdę Ewangelii, nie kryje się za obiektywnymi mądrościowymi sentencjami, lecz często obnaża się przed odbiorcą, zdając sprawę z walki, jaką toczy o własne zbawienie.
Głoszenie Słowa, nauczanie w ujęciu Pelanowskiego to bowiem swoista forma autobiografii.
Gwałtownik Boży, charyzmatyczny duszpasterz obdarzony prorockimi darami, przeszywający rozmówców bezlitośnie prześwietlającym spojrzeniem (Marcin Jakimowicz porównuje go w tym do św. o. Pio), zarazem szarpany namiętnościami, chętnie przywołujący oścień świętego Pawła jako symbol bezustannego nękania i doświadczania przez Boga, jawi się z kart najnowszych książek jako człowiek mocno poraniony i poturbowany, rozpaczliwie potrzebujący Bożego miłosierdzia. Kształtując odbiorcę swojego słowa na własny obraz i podobieństwo, Pelanowski odbywa podróż przez Pismo Święte w poszukiwaniu diagnozy znękanej współczesnej duszy. W biblijnych opowieściach odkrywa, czy też może w nie wpisuje, wewnętrzne krajobrazy i metafory świadczące o ciemnych miejscach człowieka. W znanych i czasami poczciwie brzmiących wersetach odczytuje dzięki filologicznym czy numerycznym grom, przypominającym rabinackie rozważania, zakodowany przekaz o udręce naszej duszy, o jej chorobie wymagającej jedynego Lekarza. (...)
W adwentowych apokaliptycznych rekolekcjach zatytułowanych „Nie ma już czasu!” Pelanowski swobodnie miesza bardzo różne porządki: to występuje z oskarżeniem korporacji i świata polityki, cytując antykapitalistyczne manifesty, mieszając je zresztą z opisami starożytnego imperium asyryjskiego, to odwołuje się do katastroficznych filmów i pomruków uśpionych wulkanów. Przywołuje statystyki, by obok cytować maryjne objawienie. Przeskakuje na różne poziomy lektury biblijnych przepowiedni związanych z czasami ostatecznymi. Raz czyta je prawie dosłownie, kiedy indziej wznosi się na wyżyny interpretacji poetyckiej czy wręcz mistycznej i odnosi przywoływane obrazy do sfery życia wewnętrznego. Czytając opowieść o apokaliptycznym Armagedonie, wieszczy starcie islamu (sił „fałszywego proroka”, czyli Mahometa), Wschodu („smoka”) i Zachodu (zachłannej bestii, oznaczonej liczbą 666). (...)