"GW" ujawniła we wtorek nagranie rozmowy austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera az Kazimierzem Kujdą, szefem Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i jednym z najbliższych doradców prezesa PiS w sprawach biznesowych.
Stenogram opublikowany przez "Wyborczą" pochodzi z czerwca 2018 r. Nie ma na nim prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, ale jest inny, bardzo ciekawy wątek. Być może korupcyjny. I właśnie na ten fragment zwróciła uwagę blogerka Kataryna.
Czytaj też:
Sensacyjny wątek w stenogramie "Wyborczej". "Czytam i oczom nie wierzę"
Kto przyniósł taśmy?
"Po co Giertych zaniósł do Gazety Wyborczej taśmę, na której jego klient próbuje dać łapówkę a człowiek Kaczyńskiego stanowczo odmawia? Jakaś oryginalna taktyka procesowa" – stwierdziła Kataryna. Na ten wpis zareagowała Dominika Wielowieyska, dziennikarka "Gazety Wyborczej". "Myli się Pani, mecenas Giertych nie przyniósł taśm" – napisała.
Sprawę skomentował w końcu sam Roman Giertych. Na Twitterze stwierdził: "Widać, że pani Kataryna ma ochotę sprawdzić się w sądzie".
Donos na prezesa
Przypomnijmy, że Giertych jest jednym z pełnomocników austriackiego biznesmena Geralda Birgfellnera. Drugim jest Jacek Dubois. W zeszłym tygodniu "GW" informowała, że prawnicy w imieniu swojego klienta złożyli w prokuraturze zawiadomienie o "uzasadnionym podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez Jarosława Kaczyńskiego". Birgfellner zarzuca prezesowi PiS "dokonanie oszustwa wielkich rozmiarów".
Pierwsze teksty, które w mediach funkcjonują pod hasłem "taśmy Kaczyńskiego", "Wyborcza" opublikowała w zeszłym tygodniu. W całej sprawie chodzi o budowę dwóch wież w centrum stolicy przez spółkę Srebrna, związaną z ludźmi PiS. Przy inwestycji pracował Birgfellner. Austriak zaczął nagrywać prezesa PiS, kiedy ten odmówił mu zapłaty za wykonane dotychczas prace ze względu na braki w dokumentach i zasugerował rozwiązanie sądowe.
Czytaj też:
Kompromitacja Giertycha. Pokazał depeszę Reutera, ale nie zauważył tego