Senator wypowiedział się przy okazji 30. rocznicy rozpoczęcia obrad okrągłego stołu.
– Nie uczestniczyłem w obradach okrągłego stołu. Miałem to szczęście, że nie zostałem tam zaproszony. Mówię szczęście, bo byłoby dla mnie przekroczeniem moralnych granic, gdybym musiał siadać do stołu i podawać rękę ludziom, którzy brali udział w zabójstwach, gdzie w jednym przypadku sprawa dotknęła mnie osobiście – mówi Jan Rulewski.
– Chodzi o zamordowanie błogosławionego księdza Jerzego Popiełuszki, który na swoją ostatnią mszę, po której został uprowadzony i zamordowany przyjechał do Bydgoszczy między innymi na moje zaproszenie. Odpowiedzialność MSW przy organizacji tej zbrodni jest oczywista. Podobnie jak udział Jerzego Urbana, rzecznika rządu w szczuciu na legendarnego kapłana – tłumaczy parlamentarzysta.
Jak zaznacza, same rozmowy okrągłego stołu były ważnym i mimo wszystko pozytywnym wydarzeniem. – Był to pozytywny akt polityczny, choć nie doszukiwałbym się w nim i to w żadnym aspekcie, aktu założycielskiego III RP. Porozumienie miało charakter umowy, błędem było założenie przez obie strony, że umowa trwać ma wiecznie. O ile ze strony komunistycznej takie podejście było zrozumiałe, bo strona ta zyskiwała na takim porozumieniu, o tyle ze strony solidarnościowej był to błąd – przekonuje Rulewski.
– Do dziś są osoby, które twierdzą że okrągły stół był kamieniem węgielnym, aktem założycielskim III RP. Tymczasem Polacy już w roku 1990 jasno wypowiedzieli tę umowę, wybierając na prezydenta Lecha Wałęsę, a w 1991 potwierdzili to w pierwszych demokratycznych wyborach do Sejmu – tłumaczy były opozycjonista.
Jak zaznacza, ciężko przewidzieć, jak potoczyłaby się historia, gdyby nie doszło do umowy okrągłego stołu. – Oczywiście nie można wykluczyć rozwiązania krwawego, takiego jak w Rumunii. Osobiście jednak uważam, że bardziej poszłoby to w stronę tego, co stało się w Niemieckiej Republice Demokratycznej. Tam sytuacja była bardzo napięta, ale przywódcy z Honeckerem na czele uciekli do Związku Radzieckiego – przypomina Rulewski.
Jak dodaje, w Polsce mogłoby być podobnie. – Biorąc pod uwagę sympatię Gorbaczowa wobec ówczesnych władz PRL, w tym Jaruzelskiego. Przywódcy Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej najprawdopodobniej znaleźliby schronienie w ZSRR, a komunizm by upadł. Również polskie społeczeństwo nie było na tyle nienawistne, by sięgać po krwawe rozrachunki, bo filozofia Solidarności to wykluczała – mówi Jan Rulewski.
– Oczywiście istotna była tu rola Kościoła, który był tą stroną, która za wszelką cenę starała się uniknąć rozlewu krwi – podsumowuje senator PO.
Czytaj też:
Andrzej Gwiazda: Przy okrągłym stole nie było Solidarności
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.