Sprawa zaginięcia 34-latki z Borzęcina jest opisywana przez media, badana przez policję i prywatną firmę detektywistyczną. Kobieta zaginęła 3 stycznia, następnego dnia miała lecieć do Londonu, ale na lotnisko nie dotarła.
Jak podają media, sprawa zaginięcia ma wiele wątków – pojawiła się informacja, że kobieta miała kochanka z którym chciała uciec, podejrzany jest też jej mąż, który aby oczyścić się z zarzutów poddał się nawet badaniu wariografem.
Wczoraj policja wyłowiła z rzeki Uszwicy ciało kobiety, w znacznym stanie rozkładu. Zwłoki znajdowały się w wodzie od kilku tygodni. Policja podejrzewa, że jest to ciało 34-letniej Grażyny Kuliszewskiej. – Jeżeli przypuszczenia policji potwierdzą się, to jestem gotów jak najszybciej przyjechać, by rozpoznać ciało – mówił wczoraj, w rozmowie z Fakt24, maż Grażyny Kuliszewskiej.
Czytaj też:
Skandal w Niemczech. Molestowano 31 dzieci, zaginęła walizka z dowodami
Czytaj też:
Sprawa zaginięcia Michała Rosiaka. Pies doprowadził policję nad Wartę