„Emigracja Ambicji”. Nowa książka Edyty Hołdyńskiej wchodzi do księgarń

„Emigracja Ambicji”. Nowa książka Edyty Hołdyńskiej wchodzi do księgarń

Dodano: 
Nowa książka Edyty Hołdyńskiej
Nowa książka Edyty Hołdyńskiej Źródło: DoRzeczy.pl
Najpierw Polacy wyjeżdżali, by uciec przed pierwszą i drugą wojną światową. Potem, by ukryć się przed komunistyczną władzą. Dzisiaj po to, by więcej zarobić. "Emigracja Ambicji" – to zbiór reportaży o emigrantach z Polski, autorstwa Edyty Hołdyńskiej. W sprzedaży od 15 maja.

Dwadzieścia milionów – na tyle szacuje się ogrom Polonii rozsianej po całym świecie. Polaków od lat zamieszkujących obczyznę. Wyjeżdżających w większości za lepszym jutrem. Gotowych, by wszystko zostawić, zapomnieć i zacząć od nowa. Skazanych na wieczną tęsknotę. Za granicą – za Polską. W Polsce – za swoim domem poza ojczyzną.

1 MAJA 2004

Dwanaście złotych gwiazd na błękitnym tle. Flaga Unii Europejskiej o północy została wciągnięta na sam szczyt masztu na placu Marszałka Józefa Piłsudskiego w Warszawie. Przez cały dzień samotnie, ale dumnie powiewała w słońcu. Honory, już od pierwszych minut, oddawali jej prezydent Aleksander Kwaśniewski i premier Leszek Miller. W tle z głośników pobrzmiewała Oda do radości. A potem huk. Niebo rozświetliła feeria barw sztucznych ogni.

Piotr Bednarski ogląda informacje z wypiekami na twarzy. Jest świeżo po studiach na jednej z prywatnych warszawskich uczelni. Właśnie dostał SMS od siostry mieszkającej już w Londynie. „Przyjeżdżaj. Na początku Ci pomogę” – widnieje na ekranie nokii 6610i. Nie odpisuje, bo w jego sieci roaming jest kosmicznie drogi. Wystarczy, że za odbieranie SMS-ów słono płaci. Dorota pracuje w City na czarno. Ale od tego dnia, tej słonecznej w Warszawie, a standardowo deszczowej w Londynie soboty, i ona, i jej brat będą mogli pracować legalnie. Jak zapewniają gadające głowy z telewizji, od 1 maja 2004 roku swoje rynki pracy otworzą dla Polaków, znosząc wszystkie lub prawie wszystkie ograniczenia, Wielka Brytania i Irlandia. Z pracą w kraju jest bardzo krucho. W rodzinnej Ustce bezrobocie przekracza 20 procent. W całej Polsce wynosi 19 procent. Jako tako płatne zajęcie można znaleźć jedynie latem, w sezonie turystycznym.

MARZENIE O CITY

Po ukończeniu studiów Piotr nie ma wielu możliwości. A lada moment będzie musiał zacząć spłacać kredyt studencki zaciągnięty na utrzymanie i opłacenie szkoły. To mu pomogło w pokryciu części wydatków, bo bank wypłacał żakom jedynie 600 złotych miesięcznie. Resztę, ile mogła, dokładała matka. Teraz pieniądze będzie trzeba zwrócić, po 300 złotych miesięcznie plus odsetki. Po ekonomii w Warszawie można zaczepić się w banku. Trzeba mieć jednak dużo szczęścia, by się tam dostać, i wytrwałości, by przeczekać najgorsze pierwsze lata pracy za 1600 złotych miesięcznie. Na umowie-zleceniu. Piotr nawet próbował. Rekrutację do najlepszych banków ciągle wygrywali z nim jednak bardziej doświadczeni. Piotr też chciałby zdobywać doświadczenie w bankowości. Tylko jak, skoro nikt nie chciał go zatrudnić właśnie ze względu na jego brak? Miesiąc wcześniej zarejestrował się w Urzędzie Pracy. Odstał swoje w długiej, zakręcającej aż na zewnątrz kolejce w pośredniaku. Spotkał się z urzędniczką. Ta dokładnie przejrzała jego dokumenty i świadectwa.

Zapytała, czy mniej ambitne zajęcia również Piotra interesują. Interesowały. Wychodząc, zgodnie z zaleceniem przejrzał jeszcze tablicę z ofertami pracy. Choć była uboga, w pamięć młodemu ekonomiście zapadło jedno. Więcej zarobiłby jako spawacz albo kierowca autobusu z prawem jazdy kategorii C. To dlatego wątpliwości co do tego, że musi wyjechać, było bardzo mało.

Owszem, zastanawiał się, czy będzie tęsknił, jak sobie poradzi i czy warto ryzykować. Jednak pragnienie może niekoniecznie wysokich, ale zwyczajnie godnych zarobków było silniejsze. Praca menedżera w londyńskim supermarkecie na początek Piotrowi wystarczy. Przecież wiadomo, że od czegoś trzeba zacząć. Jak mówiła Dorota, płacą naprawdę nieźle. Robotę bratu załatwiła przez swojego chłopaka, też Polaka.

Na rękę dostanie 8 funtów za godzinę na początek. Funt jest wart siedem razy więcej niż złotówka. Co oznacza, szybko licząc… o cholera! 56 złotych za godzinę! 448 złotych dziennie, 2240 złotych tygodniowo, 8960 złotych miesięcznie! To połowa jego zaciągniętego na czas studiów kredytu. Najtęższe głowy na zlecenie władz Wielkiej Brytanii oszacowały, jaka będzie skala imigracji z nowych krajów Unii Europejskiej. Wyliczyły, że po włączeniu dziesięciu państw w 2004 roku należy oczekiwać około trzynastu tysięcy pracowników rocznie. Nikt się nie spodziewał, że dekadę później będzie mowa już o milionie osób swobodnie mówiących po polsku na brytyjskich ulicach. I że będzie to drugi język, zaraz po angielskim, którym posługują się mieszkańcy Londynu.

NOWA EMIGRACJA

Historia polskiej emigracji jest bogata. Emigracja od lat była, jest i będzie wpisana w polskość. Większość zna kogoś, kto wyjechał; kogoś, kto od urodzenia jest za granicą. Wielu ma rodzinę poza granicami kraju. Los zawsze rzucał Polaków po całym świecie. Najwięcej, bo ponad dziesięć milionów osób, żyje w Stanach Zjednoczonych. Największe skupiska znajdują się w Nowym Jorku, Chicago i Detroit. Rodacy mają już w tych miastach swoje dzielnice. Z polskimi sklepami, kościołami, klubami, restauracjami… Na ulicach Nowego Jorku pełno jest plakatów zapowiadających koncerty polskich zespołów.

Wśród Polonii są już podziały. Na starą i nową. Ta pierwsza jest mniej mobilna, silnie osadzona w danym kraju, wyemigrowała dawno temu. Nowa to ta, która co prawda wyjeżdża, lecz w dobie tanich linii lotniczych i otwartych granic w Unii Europejskiej co miesiąc może powracać do Polski. Choć tak samo jak każda poprzednia postawiła wszystko na jedną kartę i opuściła swój kraj – znajomych, rodzinę, wszystko. I wyjechała do obcego kraju, często słabo znając język. Wprawdzie z ambicjami i wielkimi nadziejami na lepsze życie, jednak często porzucając swoje aspiracje i karierę.

W kraju ludzie nowej emigracji nie widzieli dla siebie szans. Ból rozłąki z bliskimi przegrywał w starciu z wysokimi zarobkami. Bo przy emigracji chodziło i nadal chodzi o pieniądze. Dlatego choć nie zawsze udaje się od razu, a upokorzenia bywają przeszywająco dotkliwe, w rozmowach telefonicznych z rodzinami promienieją, a przed znajomymi udają, że wszystko jest w porządku. Bo to wstyd wrócić bez pieniędzy. To wstyd wrócić na tarczy, jako przegrany. Przecież na emigracji każdy zarabia krocie – tak myślą ci, którzy zostają w Polsce. Nie widzą jednak ogromu poświęcenia i ciężkiej pracy, jaką co dzień, od świtu do nocy, w pocie czoła i przy pogardliwych spojrzeniach tamtejszych wykonują nasi emigranci.

Po referendum dotyczącym Brexitu, wielki znak zapytania stoi teraz przed emigracją mieszkającą w Wielkiej Brytanii. Wielu się boi, choć podkreślają, że to jeszcze nie jest panika. Dopóki nikt nie każe im pakować walizek i zabierać się z kraju, są bezpieczni. Przecież pracują i płacą podatki, dlaczego mieliby wyjeżdżać? Są dobrymi imigrantami. W dobie kryzysu w Unii Europejskiej, kiedy do jej południowych granic dobijają się imigranci z Bliskiego Wschodu i z Afryki, Polacy są na wagę złota. Pracują, napędzają brytyjską gospodarkę, dobrze się asymilują, szanują brytyjską kulturę i tradycję. Problem w tym, że prawie 52 procent obywateli zagłosowało za wyjściem Wielkiej Brytanii z Unii Europejskiej. Ta decyzja może odmienić życie prawie miliona Polaków na Wyspach. Jak przez lata przekonywali politycy, głównym powodem, dla którego Brytyjczycy zdecydowali się wystąpić z unijnych struktur, był napływ imigrantów z krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Choć wspierają brytyjską gospodarkę własnymi rękami, to znacząco wpływają na zmniejszanie się liczby miejsc w publicznych szkołach czy wydłużanie kolejek w szpitalach.

W INNYM ŚWIETLE

Czy zmiany wpłyną negatywnie na plany wyjazdowe Polaków nawet wówczas, gdy będzie konieczna wiza? Polacy nawet za czasów PRL tłumnie wyjeżdżali do pracy za granicę. Są w stanie zdobyć pracę w każdych warunkach. W Wielkiej Brytanii mieszkają już przecież całe pokolenia Polaków, począwszy od tych, którzy wyjechali z końcem drugiej wojny światowej. Aktualnie obowiązujące przepisy unijne sprawiają, że Wielka Brytania musi traktować wszystkich obywateli państw unijnych tak jak własnych. Jeśli jednak wystąpi z szeregów Unii, status wszystkich imigrantów będzie zależał od brytyjskiego parlamentu. Ewentualnym skutkiem Brexitu dla Polaków może być także utrata zasiłków socjalnych. Rząd w Londynie może wstrzymać wszelkie świadczenia dla osób, które nie posiadają brytyjskiego obywatelstwa. Receptą na problemy może być ubieganie się o brytyjskie obywatelstwo. Do opuszczenia Wielkiej Brytanii może zostać zmuszonych aż czterysta tysięcy Polaków, bo według statystyk tylu z nich nie spełnia wymagań koniecznych do otrzymania brytyjskiego paszportu

EUROPA

Najpoważniejszy kryzys, z jakim obecnie zmaga się cała Europa, to właśnie ten związany z imigrantami. Chodzi jednak o przybyszów z Afryki i Bliskiego Wschodu. Obserwujemy największy od czasów drugiej wojny światowej napływ uchodźców uciekających przed wojną, ale także imigrantów ekonomicznych. W obliczu tego kryzysu ogromne znaczenie ma idea strefy Schengen i otwartych granic – swobodny przepływ osób i rozluźnione kontrole graniczne. Pod znakiem zapytania staje cała idea otwartych granic. A jeśli te zostałyby zamknięte, to ucierpieliby nie tylko przybysze spoza Europy, ale także obywatele Unii, między innymi właśnie Polacy. Jeśli konieczne będą zmiany systemowe, to w przyszłości negatywne skutki mogą dotknąć tych, którzy wyjeżdżają za chlebem za granicę. Choć pewnie, jak w przypadku emigrantów z Polski do USA, większość sobie poradzi w każdych warunkach – także w obliczu trudności politycznych i systemowych. Ich liczba mogłaby jednak w przypadku zamknięcia granic i zlikwidowania strefy Schengen znacznie się zmniejszyć. A Polacy, co paradoksalnie dla naszej gospodarki dobre, wróciliby do kraju.

Zapraszamy na spotkanie autorskie z Edytą Hołdyńską prowadzone przez red. Rafała Ziemkiewicza 
16 maja o godz. 18 w Domu Polonii, ul Krakowskie Przedmieście 64, Sala Zielona

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także