W wielkiej trójcy mistrzów włoskiego renesansu Leonardo da Vinci kojarzy się z logiką, ale i z pewną dozą tajemnicy, Michał Anioł z dramatyzmem i cierpieniem tworzenia. Na ich tle Rafael Santi (1483–1520) to spokojne piękno i pełna religijnego natchnienia harmonia. Z tych trzech geniuszy sztuki Rafael żył najkrócej, ale i najszybciej rozwijał swój talent. Postępy w sztuce malarskiej, które innym zajmowały dekady, jemu zajmowały lata. Tak jakby był wyjątkowo miły Bogu – niczym jego patron, archanioł Rafael. Wielka wystawa w londyńskiej National Gallery pokazuje mistrza włoskiego odrodzenia w całej wszechstronności. Głównie jako malarza, ale i rzeźbiarza, grafika, architekta i prekursora archeologii oraz opieki and zabytkami. Brytyjczycy nazywają takie wystawy „Once in a lifetime” – raz w ciągu życia. Istotnie, zgromadzenie większości najważniejszych dzieł wielkich mistrzów pędzla zdarza się raz na 50–70 lat. I jest przywilejem najbogatszych galerii. Tym razem okazją do święta sztuki miała być 500. rocznica śmierci Rafaela. Pandemia spowodowała ponaddwuletni poślizg w otwarciu ekspozycji.
Renesans w rozkwicie
Dziwne wrażenie robi na widzu oglądanie w oryginale dzieł znanych od dziesiątek lat z reprodukcji. Kiedyś biało-czarnych, a potem z czasem coraz lepszych, kolorowych. Rafael królował we wszystkich albumach dotyczących renesansu. Dopiero stykając się z jego płótnami oko w oko, dostrzec można trudne do wyobrażenia bogactwo kolorów i maestrię jego linii. Można sobie wyobrazić, jak wielkie wrażenie musiały te obrazy robić w kościołach i pałacach możnych w świecie, który nie znał fotografii. Genialny malarz jawił się jako cudotwórca. Ktoś, kto otrzymał jakąś łaskę od Boga. Trzydzieści siedem lat życia mistrza rozpisano na londyńskiej wystawie na siedem sporych tematycznych sal. Przerwane przedwcześnie życie, które zainspirowało wielu pisarzy. Czytając daty ważne w historii malarza z Urbino, które otwierają wystawę, przypomniała mi się przeczytana kiedyś trafna uwaga prof. Dariusza Karłowicza, znawcy sztuki włoskiego mistrza:
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.