Wiesław Chełminiak II Prezent od wytwórni Disneya na Dzień Dziecka, średnio trafiony
Któż, małolatem będąc, nie podejrzewał, że zły czai się w szafie ze starymi ubraniami, względnie pod łóżkiem, o atawistycznym lęku przed ciemnością nie wspominając? Wszystkie te strachy są lepiszczem „Boogeymana”. Kłopot w tym, że filmowe adaptacje prozy Stephena Kinga nader rzadko trzymają poziom, opowiadanie „Czarny lud”, które król horroru raczył oddać do druku 50 lat temu, opiewa zaś na stron 16. Na ekranie streszczono je w kilka minut i również widz, który z oryginałem nie obcował, zauważy, że Rob Savage gra na czas. Tak leniwie płynąca fabuła w amerykańskich produkcjach zdarza się rzadko. Można odnieść wrażenie, że tytułowemu potworowi o wiele większą radochę sprawia nękanie ludzi niż wysysanie z nich dusz.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.