Pojedynek gigantów: kilka miesięcy temu oglądaliśmy w Netflixie miniserial dokumentalny „Arnold”, którego bohaterem był Schwarzenegger. Teraz w tym samym serwisie pojawił się „Sly”, film dokumentalny przybliżający postać Sylvestra Stallone’a. W latach 80. panowie rywalizujący o miano światowej gwiazdy kina akcji numer jeden nie szczędzili sobie złośliwości. Teraz obaj pozwolili sobie na gościnne występy w biografii dawnego rywala. Ale topór wojenny zakopany został dużo wcześniej, bo już pod koniec lat 90. Potem razem wystąpili w trzech filmach („Plan ucieczki” oraz „Niezniszczalni 2” i „Niezniszczalni 3”). Warto obejrzeć jeden i drugi dokument w ramach jednego długiego seansu, bo widać wtedy wyraźnie, jak wiele różni obu aktorów w podejściu do kina i do życia. Opowieść Schwarzeneggera to wzór dla każdej książki trenera motywacyjnego: młody chłopak zafascynowany światem kulturystów postanawia zostać najlepszym z nich i z żelazną konsekwencją realizuje ten cel; później równie wytrwale dąży ku temu, by stać się wielką gwiazdą kina. Nie aktorem, lecz właśnie gwiazdą.
Ale dziś bohaterem niech będzie Stallone. Dla Schwarzeneggera droga na szczyt była pasmem sukcesów. Sly swoją prezentuje jako pasmo porażek – i jest to podejście o wiele ciekawsze. Opowieść Arnolda to historia spełnienia, amerykańskiego snu, opowieść Stallone’a to historia złudnej pogoni za celem.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.