Bartłomiej Zborski: Poświęcasz wiele miejsca kobietom w życiu Orwella. Kochał je, były wręcz jego obsesją. Tak jak jego pierwsza młodzieńcza miłość – Jacintha Buddicom?
David Taylor: To właśnie jej miał się oświadczyć w 1927 r., a jego nieoczekiwany wyjazd do Birmy, gdzie służył w policji kolonialnej, miał być spowodowany tym, że mu odmówiła. Zresztą korespondowali ze sobą niemal do jego śmierci. Ona zmarła w 1993 r. A jednak kobiety niemal zawsze odwzajemniały jego uczucia. Uważały go przy tym za daleko przystojniejszego, niż wygląda na zdjęciach, tego zdania była np. też już nieżyjąca Lys Lubbock, redaktorka pisma „Horizon”. To ta piękna brunetka, była modelka, na drugim planie słynnego zdjęcia przedstawiającego Sonię Brownell, drugą żonę Orwella, którą poślubił, będąc niemal na łożu śmierci.
Ale po śmierci pierwszej żony Eileen, gdy pozostał samotny z adoptowanym synkiem Richardem i potrzebował kobiecego towarzystwa, miłości, także opieki, popadł w desperację.
Tak, wtedy bardzo, rzekłbym, topornie zaczął zalecać się do znacznie młodszych kobiet, przeważnie z kręgów literackich, które nawet słabo znał. One nie były gotowe do takiego związku…
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.