Wpisy w mediach społecznościowych, krótkie wypowiedzi wideo, słowa otuchy, apele o pomoc – tu potrzebne ubrania, tam flamastry dla dzieci, jeszcze gdzie indziej trwa zbiórka na samochody i leki. „Praca wolontariuszy to nie wyrzut dla państwa, to dowód na to, że wszyscy dziś pracujemy razem”. I powracające jak refren co jakiś czas zdanie: „Nad miastem powiewa nasza flaga”. Żadan pozostał w Charkowie. I robił, co mógł.
Od lutego do lutego, pierwszy rok brutalnej rosyjskiej inwazji. List z przeszłości, bolesny i smutny, bo z dzisiejszej perspektywy wiemy, jak próżne były nadzieje na szybkie zwycięstwo, na ratunek dla oblężonych miast. Dzień 59., 23 kwietnia 2022 r.: „Rozmawialiśmy z chłopcami broniącymi Mariupola. Są przekonani, że wciąż jest szansa na ewakuację obrońców miasta, a przede wszystkim – dzieci, kobiet i rannych”. Dziś Mariupol przypomina Warszawę dzień po zgnieceniu powstania. I ten los grozi kolejnym miastom; w chwili, gdy piszę te słowa, agencje prasowe donoszą o tym, że 200 tys. mieszkańców Charkowa po ostrzale odciętych jest od prądu, a wojskowi analitycy twierdzą, że oblężenie i zdobycie tej metropolii będzie celem wiosennej ofensywy Rosjan.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.