Jak zdecydowana większość rodzimych bardów wyszedł Andrzej Sikorowski, lider grupy Pod Budą, kompozytor, ale przede wszystkim tekściarz – autor „Bardzo smutnej piosenki retro”, „Ciotki Matyldy” czy „Nie przenoście nam stolicy do Krakowa”, a i utworów pisanych dla innych wykonawców, które stawały się wielkimi przebojami, jak Maryli Rodowicz „Ale to już było” i „Rozmowa przez ocean” – z ruchu studenckiego.
A w latach, gdy ten facet z gitarą zaistniał w kulturze polskiej, w ruchu tym działo się co niemiara. „Kto wtedy zobaczył recital Grechuty z zespołem Anawa, kto usłyszał piosenki Jacka Kleyffa w ramach programu Salonu Niezależnych, kto brał udział w plastycznych happeningach Maxa Szoca, ten nosi w sobie na stałe pewien estetyczny kanon, pewien punkt odniesienia i nigdy, przenigdy nie pozwoli się nabrać na pseudoprzemyślenia, pseudopiosenki, niby-spektakle. Tam się kształtował mój gust, pogląd na rzeczywistość, któremu pozostałem wierny przez całe długie lata […]” – tak to oceniał artysta.
© ℗
Materiał chroniony prawem autorskim.
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.