Uprzedzam: będzie mało o teatrze, dużo o zamieszaniu wokół Teatru Narodowego. Szkoda, bo rozmowę o „Hamlecie” Jana Englerta, którym żegna się z najważniejszą polską sceną po ponad dwóch dekadach dyrekcji, najlepiej zacząć od sztuki. Mało to popularne podejście… Tymczasem najnowsza premiera Narodowego niesie ze sobą wiele pytań. Na przykład o styl. Czy Englert dyrektor dopracował się własnego charakteru pisma? Z reżyserami, scenografami i całą resztą ekipy powracającej z kolejnymi realizacjami, a przede wszystkim ze stałym zespołem aktorskim? Sporą część Englert zatrudniał i utrzymał – tak uważam – odpowiadając od razu na postawione wcześniej pytanie, w dobrej (a może nawet bardzo dobrej) formie. I to właśnie „Hamlet” dostarcza argumentów na rzecz wysokiej oceny jego dorobku. Jest to (wciąż piszę „jest” – dopóty, dopóki na afiszu zostaną najlepsze tytuły) teatr świetnie grany, bywa czysty w swej chwalebnej prostocie i bywa też piękny – czego się nie wstydzi. Co więcej, to teatr komunikatywny – dlatego chętnie oglądany, unikający bełkotliwości. Mnożę te komplementy na odejście także po to, by zadać kolejne, najważniejsze teraz pytanie: Co z tego zostanie pod nową dyrekcją – Jana Klaty?
Zostań współwłaścicielem Do Rzeczy S.A.
Wolność słowa ma wartość – także giełdową!
Czas na inwestycję mija 31 maja – kup akcje już dziś.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Do Rzeczy.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.