Dziennikarz komentował najnowsze ustalenia "Faktu". Dziennik napisał, że w grobach generałów Bronisława Kwiatkowskiego i Włodzimierza Potasińskiego odnaleziono szczątki kilku innych ofiar katastrofy smoleńskiej. Informacje potwierdziła Prokuratura Krajowa.
Czytaj też:
Tak państwo "zdało egzamin". Szczątki pięciu osób w trumnie kolejnego generała
– Członkowie opozycji, którzy mówią o politycznym tańcu na grobach, wykazują się dużą obłudą. Sprawa katastrofy smoleńskiej jest z gruntu polityczna, dlatego że została podjęta decyzja o konkretnym trybie prowadzenia śledztwa w tej sprawie i to politycy Platformy zdecydowali o tym w porozumieniu z rządem rosyjskim – tłumaczył Warzecha.
Publicysta przypomniał, że o skandalicznym traktowaniu ciał ofiar katastrofy smoleńskiej przez Rosjan wiadomo od dawna. – Dla każdego, kto zna trochę Rosję, to nie jest szokujące. To jest właśnie taki ruski sposób obchodzenia się z ludźmi, z pamięcią, ze zwłokami, czyli byle jak. Oczywiście, gdyby był nacisk ze strony polskiej i gdyby rzeczywiście – jak mówiła Ewa Kopacz, kłamiąc, że polscy lekarze byli obecni przy sekcjach zwłok – to można było wywrzeć na Rosjanach presję, żeby działali inaczej. Ale władza ówczesna tego nie zrobiła i to ją dzisiaj obciąża – ocenił.
– Są relacje, które mówią o tym, że przedstawiciele Platformy, który pojechali na miejscu katastrofy, byli przerażeni tym, co się stało. Gdzieś tam buzował jakiś strach, że to może być forma ostrzeżenia, że nam też się coś złego przytrafi. To była kwestia braku profesjonalizmu polskiego rządu, a Rosjanie już w ciągu kilku godzin byli bardzo dobrze przygotowani. Polski rząd powinien mieć gotowych kilka wariantów, ale tego nie było – mówił dziennikarz "Do Rzeczy".