"Wyborcza" ujawniła we wtorek "taśmę Kaczyńskiego". Nagrana w centrali PiS rozmowa dotyczy inwestycji przygotowywanej w Warszawie przez spółkę Srebrna. Chodzi o budowę dwóch 190-metrowych wieżowców, które miałyby się nazywać "K-Towers", od nazwiska braci Kaczyńskich.
Materiał "GW", który dzień wcześniej był zapowiadany w sensacyjnym tonie, komentował w TVP Info dziennikarz "Do Rzeczy" Wojciech Wybranowski.
– Wstałem o 6 rano, pobiegłem do kiosku, złapałem ostatni egzemplarz i ubawiłem się po pachy. Poważnie mówiąc, 8 lat "Gazeta Wyborcza" nie była w stanie patrzeć poprzedniemu rządów na ręce i chyba zapomniała, jak się uprawia dziennikarstwo śledcze – ocenił Wybranowski.
Jego zdaniem z tekstu opublikowanego przez "GW" można dowiedzieć się "tylko jednego: że Jarosław Kaczyński, wbrew temu, że nie ma konta w banku i samochodu, że nie umie zrobić zakupów, generalnie wie, jak się robi biznesy w Polsce".
Kaczyński: Idźcie do sądu
Według "Wyborczej" biznesmen przygotowujący projekt dla Srebrnej, Austriak Gerald Birgfellner, zaczął domagać się od Kaczyńskiego zapłaty za wykonane dotychczas prace, kiedy prezes PiS oznajmił mu, że wstrzymuje projekt ze względu na decyzję warszawskiego ratusza. Polityk miał też zaproponować biznesmenowi dochodzenie swoich praw na drodze sądowej.
– Jestem gotów w tym sądzie zeznać, że ta robota była robiona dla nas, znaczy dla Srebrnej. Ja to zeznam, bo tak jest. Wy macie mocne argumenty w postaci uchwały zarządu (Srebrnej). Macie pełnomocnictwa, czyli sytuację prawną macie dobrą – mówił Kaczyński.
Czytaj też:
"Kapiszon zamiast bomby". Komentarze o "taśmach Kaczyńskiego"