– Jeśli sekstaśmy podkarpackie były na pograniczu polsko-ukraińskim, a znam sytuację w służbach naszego sąsiada, to jest prawie pewne, że są już w Rosji. Prawdopodobnie wiele ważnych osób w Polsce nie może spać spokojnie – powiedział Wojtunik w rozmowie z "Dziennikiem Gazetą Prawną".
Jego zdaniem niejasna sytuacja wokół tych nagrań zagraża bezpieczeństwu państwa. – Rosjanie nie planują bowiem akcji z miesiąca na miesiąc. Tam operacje krótkoterminowe przygotowuje się na trzy lata do przodu. Proszę sobie wyobrazić, co z taką wiedzą mogą zrobić – podkreśla.
Pytany o aferę taśmową Wojtunik stwierdził, że "Marek Falenta wyjechał z kraju niezauważony przez służby dwa miesiące po tym, jak miał się stawić w zakładzie karnym". – Przecież to farsa – ocenił.
– Gdyby to się stało za moich czasów w CBA, to przedstawiano by to jako dowód, że stałem za nagraniami. Nie ma wciąż większości taśm, nikt ich nie szuka, ale słyszymy za to, że są nagrania z dzisiejszym premierem – powiedział Wojtunik.
W jego ocenie obecne kierownictwo Centralnego Biura Antykorupcyjnego zamiast patrzeć władzy na ręce interesuje się opozycją.
Czytaj też:
"Rz": Ukryta prawda o sekstaśmach. Jest 4 tys. nagrań z agencji towarzyskich