Gazeta informuje, że główny podejrzany, policjant z CBŚP, został otoczony "wyjątkową opieką", a Ukraińców, którzy meli trudnić się sutenerstwem, skazano zaledwie na rok więzienia.
Według nieoficjalnych ustaleń "Rz" skala i kulisy tej sprawy są szokujące. Dziennik pisze, że jest 4 tys. nagrań, na których utrwalono wizyty w agencjach towarzyskich m.in. polityków, wiceministra obrony, arcybiskupa i szefa jednej z komend policji.
"Rz" przypomina za Radiem Zet, że taśmy miały trafić na Ukrainę, a do jednej z nich dotarł były agent CBA Wojciech J., który obecnie prowadzi wojnę z szefostwem Biura.
Gazeta zwraca uwagę, że jeśli nagrania rzeczywiście istnieją, mogą zagrażać bezpieczeństwu państwa, ale nikt tego nie bada. Prawdziwi "bohaterowie" seksafery – jak pisze "Rzeczpospolita" – wychodzą z niej obronną ręką.
Czytaj też:
Wnuk Lecha Wałęsy skazany na więzienie. Zapadł wyrok