Gazeta przypomina, że jeden z listów Falenta wysłał do prezydenta Andrzeja Dudy. Przekonywał w nim, że jeśli nie zostanie ułaskawiony, ujawni prawdziwych mocodawców afery podsłuchowej. Podobny list wpłynął do biura prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Według ustaleń "Rz" prokuratura nie pali się do zweryfikowania wersji biznesmena i zastosowała sprytny fortel: na początku lipca wezwała Falentę, by postawić mu kolejny zarzut, ale o listy, jakie wysyłał, nie zapytała – czytamy w dzienniku.
W odpowiedzi na pytania "Rzeczpospolitej" prokuratura odpowiedziała, że to właśnie wtedy Falenta powinien pokazać dowody, ale z okazji nie skorzystał. Drugiej szansy biznesmen już nie otrzyma.
Marek Falenta ma do odbycia karę 2,5 roku więzienia w związku z aferą podsłuchową. Na początku czerwca policja sprowadziła go do Polski z Hiszpanii, gdzie się ukrywał. Biznesmen jest jedyną osobą, którą w sprawie taśm skazano na bezwzględne więzienie.
"Rz" informuje też, że wkrótce Falenta ma być przebadany pod kątem poczytalności.
Czytaj też:
Polacy wskazali winnych za Białystok. Interesujące odpowiedzi