13 stycznia br. rozpoczął się proces ws. nalepek z wizerunkiem Matki Boskiej Częstochowskiej z tęczową aureolą. Chodzi o sytuację, która miała miejsce w Płocku wiosną 2019 r., kiedy Elżbieta Podleśna (kobieta wyraziła zgodę na publikację swojego nazwiska i wizerunku) oraz dwie inne aktywistki LGBT przyklejały nalepki w pobliżu jednego z kościołów.
Podleśna o faszyzmie w Polsce
Podleśna na łamach magazynu "Wysokie Obcasy Extra" opisuje przebieg rozprawy i przekonuje, że walczy z faszyzmem z Polsce.
– Było długo, męcząco i trudno (na rozprawie – red.). Bardzo trudno jest słuchać ze spokojem słów w stylu „zboczenie“, „patologia“ czy „obrzydliwość“ w odniesieniu do osób nieheteronormatywnych. A te słowa padały bardzo często w różnych konfiguracjach – tłumaczy Podleśna.
– Trudno zachować spokój, kiedy ksiądz katolicki porównuje przeróbkę obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej, której nimb został zmieniony na tęczę, do przyozdobienia obrazu swastykami, czyli de facto zestawia tęczę ze swastyką. Na szczęście swobodne wypowiedzi i księdza, i Kai Godek dały szersze spojrzenie na to, o co faktycznie chodzi w tej sprawie – przekonuje dalej aktywistka.
Pytana o swoją aktywność, Podleśna tłumaczy, że musi działać, aby bronić praw kobiet i praworządności.
– Jestem aktywistką antyfaszystowską. Bo uważam, że w Polsce jest faszyzm, w dodatku już całkiem dobrze rozwinięty – przekonuje dalej aktywistka.
– Kiedy zaczynałyśmy mówić o tym cztery lata temu, większość publicystów pukała się w głowę. Mówili, że jeśli teraz zaczynamy wołać „faszyzm“, to potem skończy nam się skala. Kiedy faszyzm się zaczyna – to już jest – dodaje Podleśna.
Czytaj też:
"Godek założyła majtki na twarz". Mocna odpowiedź działaczki pro-life na słowa Staszewskiego