Blisko trzygodzinne spotkanie liderów ośmiu krajów europejskich nie zakończyło się wspólnym komunikatem ze względu na różnice zdań wśród uczestników dotyczące kwestii potencjalnego wysłania kontyngentów wojskowych na Ukrainę – podała francuska stacja telewizyjna BFMT.
Kanclerz Niemiec Olaf Scholz, który jako pierwszy opuścił spotkanie, powiedział dziennikarzom, że potrzebne są nowe źródła finansowania wsparcia dla Ukrainy, takie, które nie oznaczałyby cięć w budżetach krajów UE i ich usługach publicznych. – Dotyczy to również Niemiec – podkreślił.
Scholz "zirytowany" pytaniami o wysłanie wojsk na Ukrainę
Scholz skrytykował dyskusję wokół wysłania europejskich wojsk na Ukrainę. Dopytywany o to przez dziennikarzy był "zirytowany". Oświadczył, że debata na ten temat jest "kompletnie przedwczesna" i "bardzo nie na miejscu".
Zdaniem kanclerza, jeśli Niemcy mają nadal wydawać 2 proc. PKB na obronę, potrzebne byłoby dodatkowe 30 mld euro rocznie, a taki zastrzyk pieniędzy potrzebuje "dodatkowego pola manewru" w ramach zasad zadłużania określonych w niemieckiej konstytucji.
Tusk zabrał głos po spotkaniu w Paryżu
Premier Donald Tusk przekazał po zakończeniu szczytu, że wydatki na obronę nie będą przez UE traktowane jako wydatki nadmierne, więc nie będzie groziła za nie unijna procedura nadmiernego deficytu. Tusk zapowiedział wzrost europejskich wydatków na obronę zarówno na poziomie narodowym, jak i bankowym, i instytucjonalnym.
Oprócz szefa polskiego rządu na spotkaniu w Paryżu, którego gospodarzem był prezydent Francji Emmanuel Macron, obecni byli przywódcy Wielkiej Brytanii, Niemiec, Włoch, Hiszpanii, Holandii oraz Danii, a także: sekretarz generalny NATO Mark Rutte, przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen i szef Rady Europejskiej Antonio Costa.
Szczyt został zwołany w odpowiedzi na przyspieszenie przez Stany Zjednoczone kwestii zakończenia wojny na Ukrainie i podjęcie w tej sprawie rozmów z Rosją bez udziału Europy.
Czytaj też:
Europy nie będzie przy stole rozmów. Ławrow tłumaczy dlaczego