"Pesymistyczna konkluzja". Wassermann: To po ludzku nie do uwierzenia

"Pesymistyczna konkluzja". Wassermann: To po ludzku nie do uwierzenia

Dodano: 
Małgorzata Wassermann
Małgorzata WassermannŹródło:PAP / Tomasz Gzell
Jedenaście lat czekam na prawdę o Smoleńsku – podkreśliła Małgorzata Wassermann.

10 kwietnia 2010 roku na lotnisku w Smoleńsku rozbił się rządowy tupolew. Zginęło 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński wraz z małżonką Marią, ostatni prezydent RP na uchodźstwie Ryszard Kaczorowski, a także wielu urzędników państwowych, wojskowych i duchownych. Delegacja leciała do Rosji na obchody rocznicowe zbrodni katyńskiej.

"Nadal czekamy"

W przededniu 11. rocznicy tej tragedii córka śp. Zbigniewa Wassermanna, Małgorzata przyznała, że wciąż brakuje konkluzji na temat tej przyczyn, brakuje możliwości zamknięcia tego tematu, co po takiej stracie potrzebne jest każdemu człowiekowi. – Nadal na to czekamy – podkreśliła w rozmowie z Wirtualną Polską.

Zapytana, czy nie za długo to trwa, Małgorzata Wassermann odparła: "Sama zadaję sobie to pytanie". – Większość z nas chciałaby mieć tę informację za sobą, duża część rodzin ofiar wydaje się jednak pogodzona, że możemy do końca nie wiedzieć, co się stało 10 kwietnia. Z każdym rokiem emocje opadają. Z perspektywy czasu najgorsze są pierwsze dwa lata, później zaczyna się oswajać z nową rzeczywistością – dodała.

"To po ludzku nie do uwierzenia"

Na uwagę dziennikarza, że jest to konkluzja pesymistyczna, posłanka PiS przyznała mu rację. – Oczywiście, że pesymistyczna. I po ludzku nie do uwierzenia, że w środku Europy w XXI wieku przy obecnych możliwościach technologicznych i procedurach, nadal tkwimy w ciemności – podkreśliła.

Wassermann zwróciła uwagę, że w wielu miejscach brakuje faktów i dowodów. Jej zdaniem katastrofa Smoleńsk przypomina pod tym względem zamach na Jana Pawła II i zabójstwo Johna Kennedy’ego. – Tam też do tej pory istnieje wiele znaków zapytania oraz podejrzenie o działalność służb specjalnych – wskazała.

Czytaj też:
Nagranie z narady u Tuska. Macierewicz: Pada jedno kluczowe zdanie

"Niewybaczalny błąd"

Posłanka Prawa i Sprawiedliwości uważa, że mieliśmy możliwości pozyskania wraku, jednak nie zostały wykorzystane. Jak tłumaczyła, gdyby w pierwszych godzinach po katastrofie ruszono na miejsce i poproszono sojuszników z NATO, aby nam towarzyszyli, Rosja nie byłaby w stanie odmówić. – Weszlibyśmy na miejsce zdarzenia, ale nie jako marionetki, ale podmiot, który rozpoczyna śledztwo na własnych warunkach – podkreśliła, dodając, że "to niewybaczalny błąd po stronie ówczesnego rządu i prokuratury, że nie przeprowadzono prawdziwych oględzin miejsca zdarzenia". – Od tego wszystko się zaczęło – stwierdziła.

W wywiadzie pojawił się także inny zarzut. Córka śp. Zbigniewa Wassermanna mówiła o "niewybaczalnym" kłamstwie, które nam serwowano w 2010 roku nt. stanu zwłok. – W głowie mi się to nie mieści, zwłaszcza, że gdy ciała przetransportowano już do kraju, prokurator miał obowiązek zarządzenia sekcji zwłok, nic nie usprawiedliwia oparcia się na dowodach pośrednich, jakimi były te wykonane w Moskwie – wskazała. Wassermann dodała, że doszło tu do złamania naczelnej zasady Kodeksu postępowania karnego. – Siłą rzeczy, choć wiele nam powiedziały ekshumacje dokonane po wielu latach, to nie to samo, gdyby je wykonano zaraz po powrocie ciał do Polski – zaznaczyła.

"Nikt nam takiej wiedzy po przyjacielsku nie udostępni"

W dalszej części rozmowy posłanka PiS wyraziła głębokie przekonanie, że służby specjalne naszych sojuszników mają materiały lub wiedzę o 10 kwietnia 2010 roku.

– Wiem jednak, jak wygląda polityka międzynarodowa i nikt nam takiej wiedzy po przyjacielsku nie udostępni. Musi być odpowiedni czas i odpowiedni moment - wtedy dowiemy się ostatecznie – stwierdziła.

Czytaj też:
"Mieliśmy katastrofę smoleńską, a potem mieliśmy drugą katastrofę"
Czytaj też:
Wassermann o Giertychu: Jest w stanie posunąć się do wszystkiego

Źródło: wirtualna polska
Czytaj także