Prof. Morawski odpowiada na zarzuty mediów i opozycji

Prof. Morawski odpowiada na zarzuty mediów i opozycji

Dodano: 
prof. dr hab. Lech Morawski (P)
prof. dr hab. Lech Morawski (P) Źródło:PAP / Tomasz Gzell
Sędzia Trybunału Konstytucyjnego prof. Lech Morawski, którego wykład na Uniwersytecie Oxfordzkim był powodem ataku części mediów i opozycji, w końcu postanowił zabrać głos i odpowiedzieć na najpoważniejsze zarzuty. "W swoim oświadczeniu, p. Stanisław Biernat, zawarł stwierdzenia nieprawdziwe i wypaczające sens mojego wystąpienia na konferencji naukowej w Oxfordzie" - czytamy w oświadczeniu opublikowanym na portalu wpolityce.pl.

Przypomnijmy, że prof. Morawski bronił w swoim wykładzie wprowadzonych przez PiS zmian twierdząc, ze reformy mają na celu walkę z korupcją. Prof. Morawski poruszył również kilka kwestii społecznych, zabrał głos m.in. ws. traktowania homoseksualistów w Polsce. Mówił również o swoim stosunku do polskiej konstytucji. Jego słowa zdecydowanie nie spodobały się opozycji.

Czytaj też:
Biernat pisze do prezes TK. Domaga się ujawnienia dowodów na korupcję wśród sędziów

Korupcja wśród sędziów?

Prof. Morawski odniósł się m.in. do zarzutów, że podczas wykładu mówił np. o zjawisku korupcji wśród sędziów. "Termin „corruption” w użytym przeze mnie znaczeniu nie odnosi się do łapownictwa (bribery), ale do zepsucia, demoralizacji, upadku etosu elit politycznych, prawniczych i ekonomicznych w naszym kraju. W takim właśnie sensie mówi się w prawie anglosaskim na przykład o karalnym demoralizowaniu małoletnich (corruption of minors) (...) Fakt, że w takim właśnie znaczeniu używałem terminu „corruption” wynika w oczywisty sposób z kontekstu mojej wypowiedzi, w której mówiąc o korupcji (corruption) stanu sędziowskiego odwoływałem się do następujących przykładów: opór przeciwko wprowadzeniu deklaracji majątkowych, mimo że składają je w naszym kraju nieomal wszyscy urzędnicy i funkcjonariusze publiczni, niechęć do reform wymiaru sprawiedliwości, mimo wielu nękających go patologii itd. Jeśli zaś chodzi o TK, to przykładem tak rozumianego zepsucia etosu sędziowskiego (corruption) jest np. szeroko komentowany w mediach fakt – nota bene niepodważony przez zainteresowanych – że niektórzy sędziowie pobierali bardzo wysoki ekwiwalent za niewykorzystany urlop wypoczynkowy, mimo że faktycznie korzystali oni z wypoczynku od pracy" – czytamy.

Reprezentowanie rządu?

Sędzia Trybunału Konstytucyjnego nawiązał także do zarzutu, jakoby miał stwierdzić, że "reprezentuje rząd". "Mówiąc o reprezentowaniu rządu miałem na myśli oczywiście to, że w wielu sprawach prezentuję stanowisko zbliżone do PiS, podobnie jak na przykład Panowie prof. Tomasz Gizbert-Studnicki i dr hab. Marcin Matczak prezentowali punkt widzenia zbliżony do poprzedniej koncepcji p reprezentowanej przez polityczną koalicję PO-PSL i nie widzę w tym nic szokującego. Jeśli natomiast użyłem słowa „reprezentuję”, to stanowi to przejęzyczenie. Jest bowiem oczywiste, że prawnicy (akademicy, praktycy) mają określone zapatrywania prawne i polityczne, które siłą rzeczy pokrywają się z relewantnymi opcjami politycznymi – innymi słowy, wyznają (podzielają) określone systemy wartości" – wyjaśnia prof. Morawski.

"Prześladowania" homoseksualistów

Prof. Morawski odpowiedział także na oskarżenia, jakoby miał stwierdzić, że rząd nie prześladuje homoseksualistów, co miałoby być dowodem na wolność. "Oświadczam że w moim wystąpieniu prezentowałem jedynie tezę opartą na postanowieniach obecnie obowiązującej Konstytucji, z której zapisów wprost wynika, że związki homoseksualne nie są traktowane jako małżeństwa („Małżeństwo jako związek kobiety i mężczyzny, rodzina, macierzyństwo i rodzicielstwo znajdują się pod ochroną i opieką Rzeczypospolitej Polskiej” - art. 18 ustawy zasadniczej). Moją intencją na pewno nie było nawoływanie do prześladowań osób o innej niż heteroseksualnej preferencji. Jeśli ktoś jednak w inny sposób odebrał moje słowa to wyrażam swoje głębokie ubolewanie" – argumentuje.

Całe oświadczenie prof. Morawskiego.

Źródło: wpolityce.pl
Czytaj także