– Ostrzegamy, że w przypadku prowokacji z użyciem trujących chemikaliów. Prawdziwi sprawcy zostaną przez nas zidentyfikowani i ukarani – powiedział rosyjski wojskowy podczas konferencji prasowej. Jego słowa cytuje m.in. serwis Alarabiya News.
Ge. Kiriłłow przypomniał, że niedawno były ambasador USA w Rosji, John Sullivan oświadczył, że rosyjska armia planuje użycie broni chemicznej w strefie działań wojennych na Ukrainie. – Traktujemy tę informację jako wyraz intencji samych Stanów Zjednoczonych i ich wspólników, by przeprowadzić prowokację na Ukrainie z użyciem toksycznych chemikaliów – powiedział gen. Kiriłłow.
– Spodziewają się, że w warunkach walk międzynarodowa społeczność nie będzie w stanie przeprowadzić skutecznego śledztwa, w związku z czym prawdziwi organizatorzy i sprawcy będą mogli uniknąć odpowiedzialność, a wina zostanie zrzucona na Rosję – podkreślił.
Słowa te mogą być o tyle niepokojące, że znaną metodą stosowaną przez Rosję jest straszenie prowokacjami, których następnie kraj ten sam dokonuje. Ich celem może być m.in. eskalacja konfliktu zbrojnego.
"Zachód jest w błędzie"
Następnie gen. Kiriłłow stwierdził, że rosyjskie wojska ochrony radiochemicznej i biologicznej rozmieszczone w rejonie działań wojennych na Ukrainie "są w stanie wykryć zagrożenie bronią chemiczną na czas": – W związku z tym Zachód jest w błędzie licząc na skuteczne przeprowadzenie prowokacji z użyciem toksycznych chemikaliów.
– Analityczne zdolności laboratoriów chemicznych, którymi dysponuje rosyjskie Ministerstwo Obrony sprawia, że jest możliwe wiarygodne określenie nie tylko rodzaju użytych chemikaliów, ale także kraju ich pochodzenia – przekonywał rosyjski generał.
Czytaj też:
Furia kremlowskiego propagandzisty. "My, Żydzi..."