Jak podaje stacja, są to wstępne ustalenia Instytutu Technicznego Wojsk Lotniczych, który tworzy dla prokuratury ekspertyzę tego obiektu. "Pocisk manewrujący Ch-55 najpewniej przyleciał zza naszej wschodniej granicy, bo w polskiej armii nie ma tego uzbrojenia ani na wyposażeniu, ani w magazynach. To wykluczałoby wersję, która pojawiła się tuż po odnalezieniu szczątków, że pod Bydgoszczą znaleziono rakietę, którą wystrzelono z polskiego poligonu np. podczas ćwiczeń czy testów systemów obrony powietrznej. Nie mamy bowiem ani takich rakiet, ani systemów, które mogłyby je wystrzeliwać" – czytamy.
Efekt grudniowego ostrzału?
W grudniu ubiegłego roku Rosjanie przeprowadzili zmasowany ostrzał terytorium Ukrainy, do którego wykorzystali między innymi samoloty stacjonujące na Białorusi. W związku z pojawieniem się w pobliżu natowskiej przestrzeni powietrznej wielozadaniowego bombowca taktycznego Su-34, poderwano samoloty bojowe Sojuszu Północnoatlantyckiego. W trakcie tych działań na radarach naszych służb pojawił się obiekt, który wleciał do Polski znad Białorusi" – opisuje RMF FM.
Polskie służby monitorowały lot obiektu. Jednak w okolicach Bydgoszczy straciły go z pola widzenia. Źródła, z którymi rozmawiali reporterzy RMF FM, twierdzą, że po grudniowym incydencie prowadzono poszukiwania, jednak po niepowodzeniach zaniechano ich. Jednym z powodów były potężne śnieżyce.
"Wojsko – wbrew obowiązkowi – nie powiadomiło prokuratury o naruszeniu polskiej przestrzeni powietrznej przez niezidentyfikowany obiekt" – twierdzi rozgłośnia. Śledztwo rozpoczęto po kilku miesiącach – po zawiadomieniu cywilnych organów.
Tajemniczy obiekt w lesie
W rejonie miejscowości Zamość, około 15 kilometrów od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. "Sytuacja nie zagraża bezpieczeństwu mieszkańców. Miejsce znaleziska badają funkcjonariusze Policji, Żandarmerii Wojskowej oraz saperzy" – poinformowało Ministerstwo Obrony Narodowej w oficjalnym komunikacie w tej sprawie.
Czytaj też:
Rakieta pod Bydgoszczą. "Polaków trzeba poinformować, co naprawdę się działo"