Daukszewicz nie wróci do "Szkła kontaktowego". Padły mocne słowa

Daukszewicz nie wróci do "Szkła kontaktowego". Padły mocne słowa

Dodano: 
Satyryk Krzysztof Daukszewicz
Satyryk Krzysztof Daukszewicz Źródło: PAP / Bartłomiej Zborowski
Satyryk Krzysztof Daukszewicz nie zamierza wrócić do prowadzenia programu "Szkło kontaktowe" na antenie telewizji TVN24.

W jednym z wydań programu "Szkło kontaktowe" na antenie TVN24 Krzysztof Daukszewicz oraz Tomasz Sianecki wyśmiewali się z różnych wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości, kpili m.in. ze słów prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.

W pewnym momencie prowadzący połączyli się z dziennikarzem Piotrem Jaconiem, który prywatnie jest ojcem dziecka "trans". – A jakiej płci on dzisiaj jest? – zapytał Daukszewicz. Jacoń nie krył konsternacji, opuścił wzrok, a swoją kwestię wypowiedział niezwykle poważnie, z karcącym spojrzeniem. – Jakiś taki strasznie zasadniczy był pan Piotr – stwierdził Sianecki. – Chyba ja pier*****łem głupotę – zreflektował się wówczas Daukszewicz. Na satyryka spadła fala krytyki w mediach społecznościowych.

Na początku czerwca w roli prowadzącego "Szkła kontaktowego" w parze z Tomaszem Sianeckim wystąpił kabareciarz Mariusz Kałamaga.

– Był to eksperyment ze strony pana Mariusza i naszej. Wypadł całkiem dobrze. Myślę, że jest wola kontynuacji tego z obu stron – tłumaczył w rozmowie z portalem branżowym Wirtualne Media Krzysztof Sianecki.

Daukszewicz odchodzi z TVN24

W piątek na portalu społecznościowym Facebook Krzysztof Daukszewicz poinformował, że nie zamierza wrócić do prowadzenia programu "Szkło kontaktowe" w TVN24. "Uważam, że po tym, co przeżyłem ja i moja rodzina w ciągu ostatnich tygodni, nic już nie będzie takie samo" – stwierdził artysta kabaretowy.

"Zarzucano mi, że zażartowałem z Piotra Jaconia mówiąc, »jaką on ma dzisiaj płeć«, a ja trawestowałem słowa Kaczyńskiego. To była gafa, za którą od razu przeprosiłem. Nie miałem złych intencji. Piotr Jacoń nie uznał, jak mówił »pokątnych« przeprosin, ale jak miałem to zrobić? Poszedłem po programie i przeprosiłem. Później, gdy dzwonił do mnie, szybko okazało się, że nie dzwoni, by zażegnać konflikt tylko napisać na internecie następny manifest. I mam niestety nieodparte wrażenie, że sam się na swój krzyż wdrapał, bo nikt go tam nie powiesił. A już na pewno nie ja, ani moja rodzina, która nie może się pozbierać po hejcie, na który nas skazał. I mam także nieodparte wrażenie, że z ofiary zamienił się dość szybko w kata, i że ma to gdzieś. Jeśli tak ma przebiegać nauka tolerancji, to ja w czymś takim nie zamierzam uczestniczyć" – czytamy we wpisie Daukszewicza.

facebookCzytaj też:
"Krzyś przerobił dowcip Kaczyńskiego". Żona Daukszewicza odniosła się do fali krytyki
Czytaj też:
Co wybierają widzowie? "W tyle wizji" przegania "Szkło kontaktowe"

Źródło: Facebook
Czytaj także