Twitter blokuje "Historię Do Rzeczy". Za Wołyń

Twitter blokuje "Historię Do Rzeczy". Za Wołyń

Dodano: 
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne Źródło:Pixabay / Domena publiczna
Portal społecznościowy Twitter zablokował profil "Historii Do Rzeczy". W ostatnim wydaniu miesięcznik porusza temat ludobójstwa na Wołyniu.

Twitter poinformował w oficjalnym komunikacie, że konto "Historii Do Rzeczy" zostało zamknięte z powodu "naruszenia zasad dotyczących zakazu używania zdjęć profilowych przedstawiających przemoc lub nieodpowiednie treści".

"Historia Do Rzeczy" na Twitterze

Chodzi o zdjęcie w tle na twitterowym profilu miesięcznika. Temat okładkowy ostatniego, 7. numeru "Historii Do Rzeczy" to: "Wołyńskie doły śmierci. W poszukiwaniu ofiar UPA".

"Historia DoRzeczy" 7/2023

Szokujące działania portalu Twitter

"Zdjęcia profilowe ani obrazy w nagłówku nie mogą przedstawiać aktów przemocy ani nieodpowiednich treści. Za przemoc wizualną uznaje się multimedia, które przedstawiają treści dotyczące tematów, takich jak śmierć, poważne uszkodzenie ciała, przemoc fizyczna czy zabiegi chirurgiczne. Nieodpowiednie treści są rozumiane jako multimedia o charakterze pornograficznym lub mające na celu wywołanie pobudzenia seksualnego" – podaje Twitter, odwołując się do swojego regulaminu.

Funkcje konta "Historii Do Rzeczy" pozostaną ograniczone czasowo. Jednocześnie – według Twittera – "dalsze naruszenia mogą prowadzić do zawieszenia konta".

"Na tropie dołów śmierci"

"Brak upamiętnienia i godnego pochówku Polaków zamordowanych na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej to niezabliźniona rana. Minęło oczywiście zbyt wiele lat, by wszystkie ofiary UPA mogły doczekać się chrześcijańskiego pogrzebu. Wciąż jednak tysiące, być może dziesiątki tysięcy ofiar, można odszukać, ekshumować i przenieść na cmentarze" – pisze Piotr Włoczyk w najnowszym numerze miesięcznika.

Redaktor naczelny "Historii DoRzeczy" wskazał w swoim tekście, że oprawcy Polaków z kresów południowo-wschodnich nie darowali swoim ofiarom nawet po śmierci. W większości przypadków nie było mowy o normalnym pochówku, który należy się każdemu człowiekowi. Ciała ofiar rzezi wołyńskiej banderowcy wrzucali do rowów, studni, palących się chałup, a czasem po prostu zostawiali na polu, gdzie doszło do mordu. Szczątki naszych rodaków z Wołynia były potem roznoszone po okolicy przez zwierzęta, a w wielu miejscach jeszcze całe lata po zbrodni kołchozowe pługi wyciągały na powierzchnię kości, które powinny spoczywać w mogiłach pod krzyżami. Ukraińscy nacjonaliści nie chcieli pozwolić na to, by po Polakach pozostały jakiekolwiek symboliczne ślady, takie jak krzyże czy mogiły.

Rzeź wołyńska. Krwawa niedziela

Przypomnijmy, że 11 lipca 1943 r. miała miejsce tzw. krwawa niedziela na Wołyniu, kiedy to oddziały UPA zaatakowały jednocześnie liczne polskie wioski. Ludobójstwo dokonane na Polakach przez Ukraińców jest jedną z najtragiczniejszych kart w naszej historii.

Akcje wymierzone przeciwko ludności polskiej były szczegółowo zaplanowane, przeprowadzone według odgórnych rozkazów. Pierwsze z nich brzmiały, aby mordować jedynie mężczyzn w wieku od 16 do 60 lat, jednak od początku nikt tego nie przestrzegał. Kolejne dyrektywy mówiły o likwidacji całego "elementu polskiego" bez względu na płeć i wiek.

Od stycznia 1943 r. rozpoczęto ataki na pojedyncze osoby i wsie, głównie w zachodniej część Ukrainy. Ostrzegano o konieczności opuszczenia Ukrainy w ciągu jednej doby, a w przypadku niezastosowania się do rozkazu, grożono śmiercią całej rodzinie. Od kwietnia 1943 r. rozpoczęły się masowe ataki na wsie i kolonie polskie na terenie całego Wołynia.

Czytaj też:
"80. rocznica rzezi wołyńskiej przyniesie szereg wspólnych działań polskich i ukraińskich"
Czytaj też:
Kaczyński o rzezi wołyńskiej: Ludobójstwo gorsze niż to niemieckie
Czytaj też:
W rowie, studni, lesie, pod igliwiem...

Źródło: DoRzeczy.pl
Czytaj także