Celebrycki antypis w praktyce. Ostaszewska o nowej okładce "Do Rzeczy"

Celebrycki antypis w praktyce. Ostaszewska o nowej okładce "Do Rzeczy"

Dodano: 
Maja Ostaszewska w marszu przeciw zmianom w ustawie o ochronie środowiska, styczeń 2017 r.
Maja Ostaszewska w marszu przeciw zmianom w ustawie o ochronie środowiska, styczeń 2017 r. Źródło: fot. Krystian Maj/Forum
Maja Ostaszewska odniosła się do najnowszej okładki tygodnika "Do Rzeczy" w programie Tomasza Lisa w Onet.pl. – Na ogół jak jesteśmy wyśmiewani w niegrzeczny sposób przez drugą stronę to znaczy, że robimy dobre rzeczy – mówiła aktorka.

– Czytała Pani dzisiaj tygodnik "Do Rzeczy"? – pyta Tomasz Lis na samym początku swojego programu w Onecie. – Nigdy nie czytałam tygodnika "Do Rzeczy", nie bardzo interesuje mnie to, co jest tam napisane – odpowiedziała szybko Maja Ostaszewska.

Czytaj też:
„Do Rzeczy” nr 48: Błazenada. Celebryci w oparach antypisu

W internetowym programie w Onecie, aktorka żaliła się, że jest jej przykro, że Maciej Stuhr został "wyśmiany" na okładce najnowszego numeru "Do Rzeczy".

– Egoizmem jest skupianie się na problemach swojego środowiska. Czasem warto zobaczyć, że inna grupa społeczna wymaga większej uwagi i wsparcia. Tutaj widzę rolę twórców i Maciek to robi i jest fantastyczny w tym co robi. Z genialną inteligencją i poczuciem humoru, więc dodaje też wszystkim otuchy. Bardzo go ściskam i przykro mi, że jest tutaj na okładce wyśmiany, ale to znak, że jest skuteczny – mówiła aktorka.

Ostaszewska uważa, że nie ma nic przeciwko, że ktoś krytykuje to co robi i ma inne poglądy niż ona, ale oczekiwałaby pewnej kultury. – Schamienie języka jest wstrząsające – powiedziała.

Przerażająca "ta" atmosfera

Maja Ostaszewska wyraziła też swoje przerażenie Marszem Niepodległości. – Najbardziej wstrząsające było dla mnie to tłumaczenie, że to nie jest takie groźne, bo część osób nie rozumiała tych haseł, albo nie jest groźne, bo tam było tyle rodzin z dziećmi – mówiła aktorka. Tu wtrącił się Tomasz Lis, który powiedział, że w kilkutysięcznym tłumie można nie zauważyć transparentów, które są kilkaset metrów dalej. – Transparentów nie, ale słychać już krzyki, czuje się tę atmosferę i dla mnie to jest najbardziej przerażające, że dziś tysiące rodzin z dziećmi nie rozumieją znaczenia tego marszu i nie potrafią rozczytać rzeczywistości – odpowiadała aktorka.

"Oczywiście ja się nie znam się na sądownictwie"

Aktorka oczywiście wyrażała swoje niezadowolenie rządami Prawa i Sprawiedliwości. Stwierdziła, że chce, aby ludzie zrozumieli, że "to co dzieje się dziś z sądami, z edukacją i prawami kobiet to jedno". – Oczywiście ja się nie znam na sądownictwie, ale sprawa sądów dotyczy nas wszystkich. To dotyczy manipulacji przy przyszłych wyborach, więc to dotyczy bezpośrednio naszego życia – powiedziała.

"Nie wiesz, to się dowiedz"

Według Ostaszewskiej żyjemy w czasach kryzysu, który paradoksalnie dostarcza nam wspaniałych ludzi, który wiele ryzykują demonstrując swój sprzeciw wobec władzy. Ale z drugiej strony "mamy też silny oportunizm i programową ignorancje". – Moim zdaniem skończył się taki czas, że możemy powiedzieć „nie chce mi się” i „nie interesuje mnie polityka”.. Jeśli nie wiesz to się po prostu dowiedz. Mam nadzieję, że coraz więcej ludzi będzie rozumiało, oby nie za późno, że jest jeszcze moment, w którym możemy coś zrobić – stwierdziła aktorka.

Czytaj też:
Poniedziałek: PiS wyhodował nazioli

Kryzys polskiego kina

Maja Ostaszewska odniosła się także do sytuacji w polskiej kinematografii. – W tej chwili sytuacja PISF jest bardzo niepokojąca. (...) Dotacje na filmy będą specyficzne i dzieje się to kiedy polskie kino rozkwita – mówiła. Dodała na koniec, że "jesteśmy w takich dniach, w których niczego nie możemy być pewni". – Możemy być pewni samych siebie – dodała.

Źródło: Onet.pl, Newsweek.pl
Czytaj także