Ogromna demonstracja przeszła w sobotę ulicami Madrytu. Według policji manifestujących było 170 tysięcy, jednak organizatorzy twierdzą, że w przedsięwzięciu uczestniczyło około miliona ludzi.
Hiszpania. Protesty przeciwko Sanchezowi
W czwartek hiszpański parlament wybrał Sancheza na kolejną kadencję. Było to możliwe, bo aby pozostać przy władzy, premier zawarł umowę koalicyjną z separatystami katalońskimi. W umowie zawarto zobowiązanie o przyznaniu amnestii osobom skazanym za próbę odłączenia Katalonii od Hiszpanii w 2017 roku. Sojusz ten umożliwił socjaliście ponowne objęcie urzędu szefa rządu.
Wielu Hiszpanów zdecydowanie sprzeciwia się amnestii osób skazanych za udział w próbie odłączenia Katalonii od Hiszpanii. Demonstranci wznieśli hiszpańskie flagi i transparenty z napisami "Zdrajca Sanchez", "Sanchez do więzienia" czy "Nie sprzedawaj Hiszpanii". Tłum zablokował centrum Madrytu, autostrady i okolicę wokół rezydencji premiera.
W morzu hiszpańskich flag były także niebieskie flagi Unii Europejskiej. Wiarę w pomoc Brukseli wyraziła zwłaszcza opozycyjna Partii Ludowa, która należy do frakcji Europejskiej Partię Ludowej (EPP). Manifestanci z prawicowej partii Vox wskazali jasno, że w ich ocenie obecnie działania Sancheza stanowią "zamach stanu".
Interwencja policji
W sobotę policja użyła siły wobec grupy demonstrantów. W następstwie część protestujących odniosła obrażenia. Jak przekazały lokalne media, kilkunastu najbardziej agresywnych manifestantów zostało zatrzymanych.
Z deklaracji policji wynika, że funkcjonariusze zostali sprowokowani do akcji pacyfikacyjnej rzucanymi przez demonstrantów w ich kierunku przedmiotami, a także tym, że część protestujących próbowało sforsować kordon policyjny ustawiony przed siedzibą rządzącej krajem Hiszpańskiej Socjalistycznej Partii Robotniczej (PSOE)."Przed użyciem siły ostrzegaliśmy uczestników protestu 10-krotnie", podała policja.
Czytaj też:
Wybory w Polsce. Premier Hiszpanii wskazał, na kogo głosować