Ile można o fotoradarach? Jednak bardzo dużo. Podzieliły one Polaków nieomal tak samo jak rządy miłości. Obrońcy i krytycy fotoradarów pokrywają się z grubsza z obozami zwolenników i przeciwników obecnej władzy. Obie strony deklarują racjonalne uzasadnienia swoich decyzji. Radarowcy twierdzą, że prawa należy przestrzegać, a urządzenia owe to właśnie sprawdzają. Uzasadnienie to godne jest traktatu. Wynika z niego, że każda decyzja dowolnego szczebla władz to prawo właśnie. Trudno wyobrazić sobie głębszą degradację tej instytucji i idei. Obok radarów, głównym tematem medialnym jest tragedia w Sanoku. Niewiele z niej, poza ponurą powtarzalnością ludzkich nieszczęść, wynikałoby, gdyby nie jedna sprawa. Otóż sekcję jej ofiar przeprowadzono w… sobotę.
Dokładnie tak, w weekend, kiedy to w Polsce sekcji się nie przeprowadza. I dlatego piątkowi samobójcy: Andrzej Lepper, Sławomir Petelicki, Remigiusz Muś na swoje sekcje musieli czekać do poniedziałku. Tę unikalność Podkarpacia, która rzuca się w oczy każdemu obserwatorowi, zauważył jednak chyba jedynie portal „Wpolityce”.
Generalnie byłoby sennie, gdyby nie powrót z wakacji we Włoszech premiera Tuska, który wzdychając nad zbyt szybkim ich końcem (weekend szefa rządu też trwa zawsze zbyt krótko, chociaż znacznie dłużej niż zwykłego Polaka), ale pełen jeszcze świeżej energii zorganizował konferencję prasową.
Zapewnił na niej, że niecnym pomówieniem jest uznawanie akcji radarowej za wypełnianie dziury budżetowej, gdyż on sam nie chciałby, aby z mandatów wpłynął choćby złamany grosz. Niestety, minister finansów musi odwoływać się do empirii i stąd ta liczona w miliardach suma wpływów z tego tytułu, które rząd przyjmie z oburzeniem i smutkiem.
Generalnie jednak, jak zwykle, premier zagrzewał nas. Najpierw jako kierowca, który potrzebuje radarów aby nad sobą zapanować. Głównie jednak chwalił się naszym wspólnym sukcesem jakim będzie przyśpieszenie „implementacji europejskiego prawa”. Do prawa owego odnosi się moja początkowa refleksja, ale co tam prawo, ważne jest przyśpieszenie i dognanie peletonu.
A dziennikarze jak to dziennikarze. Reporterka z TVN zarzuciła ministrowi zdrowia, że wykazuje się zbyt małym poświęceniem we wspieraniu „Jurka” Owsiaka. Premier nie uwierzył jednak, aby Bartosz Arłukowicz mógł się skazić podobną zbrodnią.
Reporter z TVN24 uznał, że zbyt późno jest na nową komisję w sprawie Smoleńska. Premier zgodził się nie do końca. Wprawdzie raport komisji Millera – stwierdził Donald Tusk – był absolutnie profesjonalny i zaakceptowany przez wszystkich bezstronnych ekspertów, jednak trafiając na tak wielkie natężenie złej woli, chyba trzeba będzie powołać nową komisję. Przyciskany do muru przez dziennikarzy Gazety Polskiej uspokoił nas złotą myślą. – Jeśli Rosjanie zdecydują się oddać wrak Tupolewa, to go nam oddadzą – ogłosił. Po czym dodał, że w tej kwestii wykazują się oni wręcz złą wolą.
Trudno było uwierzyć, że sformułowanie to pada z tych samych ust, które głosiły pełne zaufanie do Rosjan i chwaliły ich współpracę. Przecież to nie kto inny jak premier Tusk oddał całość śledztwa w ręce Moskwy, a chór jego popleczników zarzucał chorobę rusofobii wszystkim tym, którzy mieli w tej kwestii jakieś wątpliwości.
Czyżby premier się zaraził?