Gazeta wyjaśnia, że ekwiwalent pieniężny "w zamian za rezygnację z lokalu służbowego" był wypłacany po złożeniu odpowiedniego wniosku i "liczony według dziwnego wzoru zapewniającego wysoką kwotę".
Cytowany przez dziennik wysoki rangą funkcjonariusz BOR (dziś to Służba Ochrony Państwa – red.) przyznał, że świadczenia są wypłacane na patologicznych zasadach, zaznaczając jednak, że "takie jest prawo".
Przy ustalaniu kwoty bierze się pod uwagę wysługę lat, stopień służbowy, liczebność rodziny funkcjonariusza i rynkową cenę metra kwadratowego mieszkania w miejscu pełnienia służby, czyli zazwyczaj w Warszawie – wylicza "Fakt". Daje to ok. 90 tys. złotych na osobę.
Według tabloidu, żeby dostać więcej pieniędzy, funkcjonariusze BOR żenią się z kobietami posiadającymi kilkoro dzieci, obiecując im nawet udział w zyskach, przykładowo – 50 tys. złotych. Popularne mają być śluby z Ukrainkami.
Gazeta zwraca uwagę, że były wiceszef Biura Ochrony Rządu gen. Paweł Bielawny, skazany za zaniedbania przed katastrofą smoleńską, dostał ponad pół miliona złotych tylko za to, że mieszkał w trzypokojowym mieszkaniu na Kabatach.