Jeden ze strażników granicznych opowiedział dla Kanału Zero o służbie i niebezpieczeństwach w strefie przygranicznej z Białorusią. 30-minutowa rozmowa Moniki Krześniak z funkcjonariuszem SG została zatytułowana: "Tak nie zatrzymamy imigrantów. Strażnik graniczny o «wojnie» na granicy z Białorusią".
Zdumiewające śledztwo dotyczące żołnierza
Strażnik powiedział, że mundurowi zaczynają się bać ewentualnych konsekwencji, które mogą być wobec nich wyciągnięte, jeśli ucierpi jakiś migrant. Chodzi o interwencję żołnierza, który zaatakowany przez agresywnego migranta z Afganistanu, użył środków przymusu bezpośredniego, łącznie z kolbą karabinu. Wojsko zaznaczyło, że jego życie i zdrowie było zagrożone, więc użył wszelkich możliwych sposobów, by się obronić. W trakcie obrony został zresztą ranny w oko. Obrażeń ciała doznał też agresor. Co zdumiewające, w sprawie prokuratura wszczęła śledztwo w zakresie potencjalnego przekroczenia uprawnień przez tego żołnierza.
Strażnik graniczny: Za chwilę będziemy czuć się zastraszani
– Z jednej strony daje nam się prawo do wykorzystania pocisków gumowych na jakimś dystansie, ale gdy ktoś atakuje mnie bezpośrednio, ja nie mam prawa się bronić? – powiedział funkcjonariusz SG. – O ile zobaczymy, jaki będzie wynik postępowania, o tyle samo rozpoczęcie takiego postępowania, sama myśl, żeby takiemu funkcjonariuszowi robić postępowanie, jakąś sprawę sądową, to tak, za chwilę będziemy czuć się zastraszani – przyznał.
– Prawo w przypadku naruszenia granicy mówi jasno: funkcjonariusz ma prawo użyć broni palnej – mówi funkcjonariusz, dodając, że chodzi przecież o ludzi, którzy siłą, przy użyciu niebezpiecznych narzędzi szturmują polską granicę. – Z jednej strony prawo zezwala, a z drugiej strony nie można. Niby możemy, ale można – słyszymy na nagraniu.
Migranci rzucają słoikami z fekaliami
– Sprawa jest prosta on [wspomniany żołnierz – red.] ani nie strzelił do niego z pocisku penetracyjnego, tylko z gumowego. Codziennie strzelamy z pocisków gumowych. Żaden gaz, żadna tarcza nie poskutkuje, jeśli w nas rzuca się słoikami z moczem, z kałem, ostatnio pojawił się gaz – wskazał. – W świetle prawa funkcjonariusz mający broń, czujący zagrożenie, ma prawo użyć broni palnej – podkreślił rozmówca Kanału Zero. – On nie użył. Może w końcu trzeba użyć? – dodał.
"Niby możemy wszystko, a tak naprawdę nie możemy nic"
Strażnik powiedział, że ze strony białoruskiej jest mocna obserwacja tego, co robią polscy mundurowi. – Oni obserwują i jeżeli posuwają się do rzucania koktajlu Mołotowa, rzucają nam kłody z gwoździami pod samochody, to oni sprawdzają, na ile mogą sobie pozwolić – tłumaczył funkcjonariusz SG.
Jak dodał, żołnierz i tak użył jedynie kolby karabinu. – Ja bym nie dopuścił go na taką odległość, chyba bym go po prostu postrzelił. Walka wręcz to jest być albo nie być – przypomniał.
Strażnik podkreślił, że nie może być tak, że żołnierze, funkcjonariusz SG i policjanci mogą być sądzeni za użycie broni w obronie granicy. – Niby możemy wszystko, a tak naprawdę nie możemy nic, bo musimy z tyłu głowy liczyć się z tym, że ktoś będzie nas z tego rozliczał – powiedział. – Migranci są agresywni. Będziemy się bać. Prosty przykład – jeżeli my wbiegamy za grupą 20, 30 osób we dwóch do ciemnego lasu, to co mnie tam czeka? – pytał. Dodał, że ataki są praktycznie codziennie.
Potwierdził też, że ogólne przepisy powinny być w Polsce zaktualizowane, bo ograniczają służby mundurowe. Przestępczość poszła do przodu, a procedury zostały w latach 90.
Czytaj też:
Kolejny atak nożem. Legalny imigrant z KolumbiiCzytaj też:
Kryzys migracyjny? Rezultat. Rządy w Europie pozwalają na kolonizację
Inwestuj w wolność słowa.
Akcje Do Rzeczy + roczna subskrypcja gratis.
Szczegóły:
platforma.dminc.pl
