Redakcje "Rzeczpospolitej" i Polskiego Radia poinformowały w zeszłym tygodniu, że w Hoover Institution Library & Archives w Stanford w USA odnaleziono nieznane dotąd dokumenty, notatki i zdjęcia należące do szefa komunistycznej bezpieki gen. Czesława Kiszczaka.
Wiktor Świetlik, jeden z dziennikarzy, który widział te materiały, tłumaczył w radiowej Jedynce, że archiwum Kiszczaka było przez Amerykanów kupowane "na raty", przede wszystkim od Marii Kiszczak. – Być może część archiwum została kupiona za życia Kiszczaka. Wiemy, że generał utrzymywał kontakty z archiwum Hoovera – powiedział.
Czytaj też:
Polscy dziennikarze odnaleźli w USA nieznane archiwum Kiszczaka
Teczka "Bolka"
Dziennikarz zwrócił uwagę, że w amerykańskim instytucie znajduje się pełna kopia teczki tajnego współpracownika "Bolka". – Nie wiem, czy pani Maria już wszystko sprzedała Amerykanom, bo są tego ogromne ilości – przekonywał.
Dyrektor Trójki powiedział, że w archiwum Hoovera znajduje się m.in. nominacja generalska Kiszczaka. – To są takie rzeczy, które wojskowi i rodziny wojskowych bardzo rzadko sprzedają – podkreślił. Dodał, że wdowa po generalne przekazała za ocean nawet polisy ubezpieczeniowe domu i dokumentację medyczną męża.
Czytaj też:
Nieznany list Kiszczaka do Wałęsy. Sensacyjne odkrycie
"Piec albo piwnica"
– Było to sprzedawane hurtem i jak leci. Pani Kiszczak nie robiła tam wcześniej kwerendy. Wyprowadziła do Ameryki archiwum męża za opłatą – ocenił Świetlik. Jak dodał, pozytywny w całej sytuacji jest fakt, że "w Polsce nie trafiło to do niewłaściwych rąk, które przepuściłyby to przez piec, albo trzymały w piwnicy".
Zaznaczył jednak, że część dokumentów znajdujących się obecnie w amerykańskim archiwum powinno, w świetle polskiego prawa, być przechowywane w naszym kraju. Zwrócił też uwagę, że materiały Kiszczaka są w Instytucie Hoovera bezpieczne.
Czytaj też:
Kiszczak chciał "przypomnieć" Wałęsie tajemnicze spotkanie. Ujawniono nieznany list