Literatura nieetyczna
  • Krzysztof MasłońAutor:Krzysztof Masłoń

Literatura nieetyczna

Dodano:   /  Zmieniono: 
 
Z Dariuszem Jaworskim, dyrektorem Instytutu Książki rozmawia Krzysztof Masłoń

Krzysztof Masłoń: Kiedy powoła pan nową Radę Programową Instytutu Książki?

Dariusz Jaworski: W myśl obowiązującego statutu rada powoływana jest przez dyrektora instytutu, ale po zasięgnięciu opinii ministra kultury, na czteroletnią kadencję. Obecna rada ukonstytuowała się w roku 2014.

Pytam o nią, gdyż już na początku pańskiego zarządzania instytutem iskrzy, i to mocno, w waszych wzajemnych relacjach. Przewodniczący rady, prezes Polskiego PEN Clubu Adam Pomorski, śle do pana listy w sprawie sekowania przez pana członkini tejże rady – Olgi Tokarczuk. „Gazeta Wyborcza” wszystko to nagłaśnia, autorytety załamują ręce… Co się właściwie stało?

Napisana przez „Gazetę Wyborczą” półprawda została – nie wiem, czy świadomie, czy nie – zmanipulowana i zmultiplikowana, po czym np. Agnieszka Holland wyraziła swoje oburzenie sytuacją, w której dyrektor Instytutu Książki odmawia finansowania tłumaczeń książek Olgi Tokarczuk oraz ich promowania za granicą. Otóż, po pierwsze, nie odmówiłem tłumaczeń książek Olgi Tokarczuk, lecz jednej jej książki „Bieguni”, a dokładnie sfinansowania tłumaczenia na język litewski fragmentu, tzw. sampla powieści. Po drugie, nie ma mowy o żadnym blokowaniu zagranicznej promocji tej twórczości – przeciwnie, stosunkowo niedawno podjąłem decyzję o dofinansowaniu wyjazdu na festiwal Read My World w Amsterdamie czteroosobowej reprezentacji polskich pisarzy, w tym Olgi Tokarczuk. 

No dobrze, ale na książkę „Bieguni” poskąpił pan grosza.

Zapłaciliśmy już za tłumaczenie „sampla” tej powieści na angielski. Niestety, nie zaowocowało to edycją książki w tym obszarze językowym, nie udało się znaleźć wydawcy. „Bieguni” zostali za to wydani w 13 innych językach, bez naszych „sampli”. Skoro tak, i w wielu krajach są edytorzy skłonni zaryzykować wydanie książki znanej polskiej pisarki, to i na Litwie powinni tacy się znaleźć. A pieniądze w ten sposób zaoszczędzone można wydać na promocję innego, mniej popularnego autora. Dodam jeszcze, że w przeszłości instytut sześć razy finansował tłumaczenie fragmentów innych książek Olgi Tokarczuk. (...)

Czy w ogóle Instytut Książki z zasady ma się zajmować wyłącznie literaturą współczesną? A co z tą sprzed lat, powiedzmy, 50 czy 100, a może i starszą?

Na wspomnianym seminarium, gdy jedna z prelegentek odniosła się do „Emancypantek” Prusa, a nawet do Orzeszkowej, usłyszała ironiczny komentarz ze strony współczesnego, związanego z „Gazetą Wyborczą” autora. I to jest zadziwiające, bo oczywiście zawsze będzie trwała walka nowego ze starym, ale trudno, żebyśmy zapomnieli o przeszłości, zwłaszcza że są tam nadal rzeczy nieodkryte lub niedocenione. Instytut Książki np. z powodzeniem popularyzował dorobek paryskiej „Kultury”, w tym przypadku występując także jako wydawca. Jednak czyż podobnego potraktowania nie domaga się np. dzieło emigracji londyńskiej? (...)

Cały wywiad dostępny jest w 32/2016 wydaniu tygodnika Do Rzeczy.

Czytaj także