PO to silny związek partnerski
  • Mariusz StaniszewskiAutor:Mariusz Staniszewski

PO to silny związek partnerski

Dodano:   /  Zmieniono: 

Oto 46 posłów PO sprzeciwiło się w piątek premierowi Donaldowi Tuskowi. Opozycja z prawa i lewa liczy więc dni do niechybnej czystki, która wstrząśnie sceną polityczną. Bo czyż taki bunt nie jest świadectwem kryzysu w partii rządzącej? W jednym chórze posłowie PiS, SLD i Ruchu Palikota powtarzają więc słowo „pęknięcie”, licząc na to, że jeśli uczynią to wystarczająco często, to wykreują samospełniającą się przepowiednię.

Jest w tym sporo naiwności – jakby nerwowo liczący platformerskich „buntowników” sądzili, że w partii Tuska rzeczywiście chodzi o wartości, o spór ideologiczny, o to, czy homoseksualiści będą mogli legalnie łączyć się w pary. Po raz kolejny łapią się na grę pozorów. Nie pierwszy raz PO podejmuje ważną decyzję światopoglądową, a potem jakoś nic z tego nie wychodzi. Ten model został już świetnie przetestowany w przypadku zapłodnienia in vitro. Najpierw były dwa projekty i spór Jarosława Gowina z Małgorzatą Kidawą-Błońską. Potem miał być jeden projekt i próba sił między liberałami oraz konserwatystami. Wreszcie pokerowe zagranie, w którym Tusk z ministrem zdrowia Bartoszem Arłukowiczem mieli uregulować sprawę sztucznego zapłodnienia bez ustawy. I co? I nic! Nie ma rozporządzenia, pieniędzy itp. Ciemny lud to kupił i jest spokój.

Ze związkami partnerskimi jest tak samo. Tusk – pokazujący się przed kamerami jako polityk ludzki i pełen empatii – chce ułatwić życie obywatelom (który to już raz?), także tym o odmiennej orientacji seksualnej. Wszystko oczywiście w imię godności i powagi. Po chwili napięcia dobry premier dostaje cios w plecy od swoich złych i ciemnych podwładnych, czyli konserwatywnych posłów. Tusk chciał więc dobrze i nadal zasługuje na pochwały mainstreamowych mediów i lewicy. Nie udało się (znów!) przez wsteczników. A ci ostatni z kolei dostają pochwały od PiS i mediów rządowi niesprzyjających. W ten sposób baza wyborców wcale się nie zmniejsza, a może nawet rosnąć. Zamiast partii prawicowych i lewicowych mamy więc lewicowo-prawicową Platformę.

Najgorszym wyjściem dla partii Tuska byłoby po prostu przegłosowanie jakiejkolwiek wersji ustawy o związkach partnerskich. To by znaczyło, że Platforma w kontrowersyjnej sprawie opowiedziałaby się po jednej stronie sporu. W efekcie część członków tej formacji mogłoby uznać, że gra zaczyna się na poważnie, więc warto zacząć rozglądać się za miękkim lądowaniem w innej partii, bo liberalna PO żadnych już wyborów nie wygra. To z kolei spowodowałoby jeszcze szybsze osłabienie ugrupowania i marsz ku przepaści. Ale na tym nikomu przecież w Platformie nie zależy, więc każdy dzielnie swoją rolę odegrał. Kurtyna opadła – do następnego przedstawienia.

I tylko naiwni uważają, że to wszystko dzieje się naprawdę. Rzeczywistość jest taka, że Platforma to zawarte z rozsądku małżeństwo, o przepraszam – związek partnerski liberałów i konserwatystów.

Czytaj także