10 tysięcy zł brutto to zdaniem premiera górny próg zarobków klasy średniej. Czy to adekwatna kwota?
Marcin Roszkowski: Klasę średnią stanowią osoby, które są w stanie same poradzić pod względem gospodarczym, niekoniecznie jako pracownicy. Tutaj się pewnie różnimy z panem premierem. Mamy natomiast recesję spowodowaną koronawirusem, co jest faktem. Nie wiadomo też, jak długo będziemy z niej wychodzić. Niestety, ponieważ to rząd zamknął część gospodarki, to po jego stronie leży danie impulsu. Tłem do tego są oczywiście środki unijne i Krajowy Plan Odbudowy. Rząd przebuduje to zapewne w jeszcze większy projekt, próbując odzyskać utraconą inicjatywę również w przestrzeni politycznej.
Na które z postanowień „Polskiego Ładu” zwrócił Pan szczególną uwagę?
W tych programach widać dużo kwestii zdrowotnych, zeroemisyjnej gospodarki, a także cyfryzacji usług publicznych i sektora prywatnego. To dobrze, ponieważ rząd wreszcie sformułował konkretny plan i zaczął być aktywny. Pandemia spowodowała, że do tej pory wszyscy byliśmy zamknięci, a rząd prezentował postawę defensywną. Skupił się na walce z wirusem, nie pokazując tego, co będzie w przyszłości.
Jakie Pańskim zdaniem powinny być kolejne kroki podejmowane przez rząd?
Dobrze byłoby wykorzystać pandemię do uwolnienia przedsiębiorczości Polaków. Zmiany powinny pójść zdecydowanie w tę stronę. Zamrażanie gospodarki nie ma sensu. Należy mądrze zarządzać pieniędzmi w budżecie, ale najważniejsze jest uwolnienie działalności przedsiębiorczych obywateli, którzy będą w stanie w najbliższych latach nakręcić wzrost gospodarczy. Niekoniecznie muszą to być jedynie rządowe programy społeczne. One pomogły zmniejszyć ubóstwo, ale tylko wolnorynkowe rozwiązania i ludzka praca umożliwią pokonanie kryzysu.